Posiadłość Von Orren'ów
-
Kuba1001
Trafiłeś do niczym nie wyróżniającej się sali tronowej, w której wszystko urządzone było z przepychem: Marmurowa posadzka, kolumny z tego samego materiału, dywany na podłodze, obrazy i gobeliny na ścianach, rzeźby stojące nieopodal, umeblowanie z drewna dębowego, bukowego i brzozowego, a także sam tron oraz zasiadający na nim mężczyzna. Oczywiście, była też zbrojna w halabardy, tarcze i miecze długie ochrona szlachcica, gotowa zabić Cię na jedno jego skinienie, a przynajmniej spróbować, oraz zwykła służba, która w każdej chwili musiała być gotowa, aby uraczyć swego pana jakąś strawą lub trunkiem, na przykład popijanym właśnie z pucharu winem.
Sam szlachcic był w średnim wieku, miał elegancką bródkę i wąsy, a także nieco niepasujące do tego długie włosy. Ubrany był w typowo szlachecki strój złożony z żupana, kontuszu i pasu kontuszowego i tym podobnych, nie zabrakło również tradycyjnej szabelki przy pasie. Na prawo od jego siedziska stał mężczyzna o ogorzałej i pobrużdżonej twarzy, w pełnej płycie, z hełmem z przyłbicą tkwiącym pod pachą i dłonią na rękojeści miecza, który wciąż tkwił w pochwie u pasa, zaś po lewej znajdował się wyglądający dość młodo człowiek o specyficznym wyglądzie: Wątła budowa ciała, czerwone oczy i białe włosy.
‐ Spędziłem wiele godzin na rozmowie z Rivertem, które ostatecznie sprawiły, że jestem gotów poprzeć Waszą szaloną ideę. ‐ powiedział szlachcic. ‐ Zapewnię Wam schronienie, wyżywienie, złoto i wsparcie zbrojnych, a także to wszystko, czego będziecie wymagać. Ach, zapomniałbym! Powinienem się przedstawić, nieprawdaż? Jestem Zygmunt von Orren, a przynajmniej w teorii, byłem najbliższym przyjacielem Gerwazego, ostatniego z rodu, a jako że wiele czasu minęło od jego zaginięcia to postanowiłem przejąć tę posiadłość, interesy i nazwisko… Tu mój zaufany druh i dowódca ochrony, Fulko, a także Bell Cranell, który, jak wiem, będzie miał zamiar zamienić później z Tobą kilka słów… -
-
Kuba1001
//Pamiętałem, widzisz. Przed odpisami trafiłem na “Gwiezdny Grunwald” i tak mi się z nim skojarzyło. Bell też, postać Michała, jego pierwsza w Elarid, jest na pierwszej stronie Kart Postaci… Możesz sobie poszperać na pierwszych stronach Gilgasz i w prawie całej Kryjówce Łaków o nim, jeśli chcesz.//
‐ Coś wspominał i, jeśli się nie mylę, Fulko kojarzy to nazwisko, ale tę rozmowę musicie przełożyć na później. ‐ odparł mężczyzna na tronie i skinął Cranellowi, a ten odchrząknął i przemówił, patrząc Ci się w oczy:
‐ Mój pan chciałby pozostać anonimowy, ale jestem tu, aby w jego imieniu zaoferować Ci pomoc w walce z Czarnym Słońcem. Wspólnie odpieraliśmy wiele ofensyw jego wojsk, najemników i skrytobójców, więc sądzi on, że i tym razem powinniśmy ruszyć w bój, rzecz jasna razem z Tobą… O ile mój pan musi pozostać w swojej siedzibie, to jest gotów zapewnić Ci nawet do czterdziestu Łaków pod moją komendą, którzy będą walczyć, a jeśli trzeba to i ginąć, za sprawę.
//Ciekawostka: Gdy jeszcze byłeś posłusznym robolem Vigo, miałeś dostać misję polegającą na dowodzeniu żołnierzami, których wysłał do walki z Łakami Michała, ale fabuła nie doszła do skutku, niestety. Lub też stety, jak kto woli.// -
-
-
-
Kuba1001
‐ Muszę wrócić do mojego pana i opowiedzieć mu o wszystkim, a także zebrać odpowiednich Łaków… Potrzebuję przynajmniej czterech lub pięciu dni, nie więcej. ‐ wyjaśnił Bell i odszedł, bo najwidoczniej nie zostało już nic wartego omówienia, acz masz jeszcze czas, żeby go zatrzymać, gdyby jednak znalazła się jakaś sprawa.
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Gdy jego pan zezwolił na to skinieniem głowy, rycerz odwzajemnił gest i odszedł z Tobą te kilka kroków dalej, żeby zapewnić choć minimum prywatności, tudzież jej złudne wrażenie.
‐ Tak? ‐ spytał, zakładając ramiona na masywnej piersi. Całemu ruchowi towarzyszył niesamowity chrzęst płyt pancerza. -
-
-
-
Kuba1001
‐ Z dobrych dziesięć lat temu, gdy jeszcze nie miałem tych blizn. ‐ powiedział, pokazując na kilka szram na swojej twarzy, głównie na czole i prawym policzku. ‐ Byliśmy wtedy piękni, młodzi i waleczni, złaknieni złota i przygód… Choć tak po prawdzie to on te dwa pierwsze, a ja resztę… Zarzekał się, że nigdy nie był Magiem, ale miał wiele dziwnych ksiąg, a to co robił podczas walki i poza nią nie mogło być dostępne dla jakiegokolwiek śmiertelnika… Świetnie grał w karty, miał łeb równie twardy, jak Orkowie czy Krasnoludy, potrafił pisać i śpiewać ballady, grać na lutni, a jednym skinięciem dłoni sprawiał, że każda wskakiwała mu na kolana… Taaak, to były czasy. Ale później wpakował się w jakieś gówno po zęby trzonowe i odszedł. Odtąd go nigdy więcej nie widziałem.
-
-
-