Posiadłość Von Orren'ów
-
Kuba1001
Nie wniosło to nic nowego do zasobu Twoich mocy, ale przynajmniej utrwaliło wszelkiej maści zaklęcia i inne właściwości pierścienia oraz pozwoliło na zebranie wokół siebie (rzecz jasna, w bezpiecznej odległości) sporej grupki widzów, zarówno służby, jak i żołnierzy z samym Fulko na czele, oraz najemników z Twojej i Riverta bandy.
-
-
-
-
Kuba1001
//Pewno.//
Minęło tych kilka dni i wreszcie, o świcie, możecie się zbierać. Ty, Rivert, Wasi najemnicy, dwudziestu żołnierzy szlachcica (i pięćset sztuk złota na łapówki i tym podobne akcje) i aż trzydziestu Łaków pod wodzą Bella… Tak, jest to siła, z którą trzeba się liczyć, zwłaszcza że Magia zdaje się być po Waszej stronie, w końcu masz pierścień, a z jego pomocą możesz wchłaniać wrogie czary. Tak zdobytą energię możesz oddać na zewnątrz, w formie mocniejszego pocisku czy czegoś w tym guście, albo wykorzystać do zasilenia pierścienia. Ponadto masz dostęp do takich zdolności jak telekineza w różnych formach, od przenoszenia obiektów, po wywoływanie na nich szkód, na przykład miażdżenie, lub posyłanie niewidzialnej wiązki kinetycznej, aby ta przewróciła przeciwnika lub coś w tym guście. Na pewno pozwala on na jeszcze więcej, ale nie zdołałeś wydrzeć mu wszystkich sekretów.
‐ No, więc jaki mamy plan? ‐ zapytał Rivert podczas narady z Tobą, dowódcą żołnierzy szlachcica i Bellem, kilkanaście metrów od gotowych do wymarszu sił. -
Vader0PL
‐Szkieletor się bardzo przyda. Mamy dwie drogi do wyboru: cicha i agresywna. Ta pierwsza jest oczywista, czyli dostajemy się do miasta z użyciem łapówek, a następnie zbliżamy się do pałacu Księcia Czarnego Słońca. Wtedy też nasza armia ze Szkieletorem wywołuje atak na bramę, żeby odciągnąć część sił z pałacu. A my wkraczamy i kierujemy się do Viga, by go zgładzić, podobnie jak jego sojuszników. Druga, agresywna. Ta będzie natychmiastowym atakiem na bramę, a następnie na pałac. Trudna droga, gdyż wszyscy będą przeciwko nam, ale Szkieletor jest antymagiczny. Jednakże, jeżeli Vigo spróbuje uciec…
-
Kuba1001
‐ Problem jest taki, że dywersja przy bramie nic nie da. ‐ powiedział Rivert z przekonaniem. ‐ Może i straż miejska jest na garnuszku Czarnego Słońca, to jednak Vigo ma małą, prywatną armię, która nigdy nie opuści pałacu, nawet jeśli Kartel przyszedłby z oblężeniem. A jeśli już, to wyszliby razem z szefem.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Taczka:
Po dość długiej, ale szczęśliwie bezpiecznej, nawet nieco nudnej, podróży dotarłaś do posiadłości tego szlachcica, niejakiego Zygmunta von Orrena. A po prawdzie tylko Zygmunta, ponieważ nie był szlachcicem. Podawał się jedynie za kuzyna zmarłego przed latami Gerwazego, choć w rzeczywistości był tylko członkiem jego bandy, jednak na tyle sprytnym, aby to zaplanować i wcielić w życie. Pewnie gdyby Cesarstwo nie było zajęte wojnami na wielu frontach, jakiś urzędnik by to sprawdził, a tak prosty pachołek czy ktoś w tym guście jest teraz panem na niewielkich, ale jednak, włościach. Oczywiście, lepiej nie zdradzać się komukolwiek z tym, że to wiecie.
Łaki zostawiły was około kilometra od posiadłości i odeszły, rozkładając obóz w lesie, aby w miarę możliwości wam pomóc i obserwować posiadłość. Do środka zaś dostaliście się bez większego trudu, bajka, że jesteście sierotami i szukacie chleba, na który jednak chcecie uczciwie zarobić zadziałała. Ty miałaś pomagać w kuchni, Verof za to zajmował się końmi w stajni, więc teoretycznie tobie łatwiej będzie dowiedzieć się czegoś ciekawego.