Posiadłość Von Orren'ów
- 
Szczęśliwie nie napotkałaś ich podczas powrotu na górę, co zrodziłoby tylko wątpliwości i niewygodne pytania. Chłopaka odnalazłaś bez trudu, całe dnie spędzał w stajni sprzątając ją, dbając o konie, często nawet tam spał i jadał. I tym razem zajęty był szczotkowaniem jednego z wierzchowców przechowywanych w posiadłości, ale przerwał, gdy cię zobaczył? 
 - Podwędziłaś dla mnie jabłko z kuchni? - zapytał z uśmiechem, ale gdy upewnił się, że nie ma nikogo w pobliżu, dodał ciszej: - Czegoś się dowiedziałaś?
- 
-Słyszałam rozmowę tego Zygmunta z jakimiś jego kompanami. Wydaje mi się, że ktoś próbuje ich zastraszyć. Jeden z nich też zapytał o nas, a ich szef powiedział, że nie są bandziorami, ale chce, żeby ktoś miał nas na oku. - Powiedziała Verofowi na ucho, żeby przypadkiem ktoś nie usłyszał. 
- 
- Zastraszyć? Słyszałaś coś więcej? 
- 
-Jeden z nich powiedział, że znalazł miotłę i psi łeb. Nie wiem co to może oznaczać, ale oni się tym chyba przejęli… 
- 
- Czyli my też powinniśmy. Spróbuję się stąd wymknąć i dać Łakom znać o tym wszystkim, pewnie ich to zainteresuje. A ty spróbuj dowiedzieć się czegoś jeszcze, jeśli dasz radę. Może to wystarczy, żebyśmy mogli już wrócić. 
- 
-A co jeśli cię złapią? Przecież mówili, że teraz będą nas bardziej pilnować… 
- 
- Spróbuję coś wymyślić. Może wypłoszę konie ze stajni lub coś w tym guście. Nic takiego, za co mógłbym mieć problemy, ale w sam raz, żeby ich czymś zająć. 
- 
-No dobrze, więc uważaj na siebie… - Przytuliła Verofa na pożegnanie i wróciła do budynku, żeby się jeszcze rozejrzeć. 
- 
//Masz jakieś szczególne plany na to rozglądanie się czy przyspieszyć trochę akcję?// 
- 
//możesz przyspieszyć// 
- 
Nie miałaś niestety wiele czasu na rozglądanie, bo trzeba było dopilnować obiadu, a krótko po tym jak wszyscy zasiedli do stołu, musieli zerwać się z miejsc i pobiec łapać spłoszone konie. Verof wykorzystał okazję, biegnąc za jednym z tych, które uciekły poza teren posiadłości. Myślałaś, że złapanie go nie będzie problemem dla chłopaka, a przy okazji dostarczy on wieści Łakom. I tak zapewne by było, ale mijały kolejne godziny, był już późny wieczór, a on nie wracał. Tamci może i by się zaniepokoili, ale był tylko sługą, a ważniejszy od niego koń sam powrócił, więc po upewnieniu się, że nie zabrał nic cennego, zaniechano poszukiwań. Na dodatek ty musiałaś uwijać się w kuchni, bo Zygmunt zapowiedział wieczorną ucztę, na którą na dodatek zaczęli zjeżdżać się ludzie spoza jego dotychczasowego towarzystwa, jacyś obcy goście. Dopiero teraz znalazłaś chwilę czasu na odpoczynek i zastanowienie się co dalej. 
- 
Poszła przyjrzeć się gościom na uczcie z ukrycia, może któryś z nich był podejrzany albo posiadał znak Czarnego Słońca. 
- 
Nikt nie wyglądał na takiego, przynajmniej nie dla ciebie. Wiedziałaś, że lubią się oni obnosić ze swoim członkostwem, tatuując sobie symbol frakcji na ramionach, przedramionach, twarzach, klatkach piersiowych i tak dalej, ci jednak nie mieli żadnych widocznych tatuaży ani nic, co mogłoby wskazywać, że są powiązani z Czarnym Słońcem. 
- 
Wyszła więc zajrzeć do stajni, żeby sprawdzić, czy Verof wrócił, jeśli go tam nie było, to położyła się na sianie i spróbowała się zdrzemnąć z dala od hałasu. 
- 
Rzeczywiście udało ci się zdrzemnąć, ale na krótko. Okrzyki na zewnątrz wybudziły cię ze snu, a choć szybko zdałaś sobie sprawę, że to tylko pijackie krzyki i przyśpiewki dochodzące z dworku, to jednak ciężko było ci ponownie zmrużyć oczy. 
- 
Skoro nie mogła zasnąć, to spróbowała wyjść niezauważona poza teren dworu i poszukać tam Verofa. 
- 
Noc była jasna, księżyc w pełni, a niebo pełne gwiazd, mimo to wybranie się do lasu ot tak nie jest raczej mądrym pomysłem. A przynajmniej nie bez odpowiedniego przygotowania. 
- 
Poszukała więc jakiejś pochodni lub lampy, którą mogłaby oświetlić sobie drogę. 
- 
Znalazłaś jedno i drugie, do tego w sporej ilości, więc raczej nie będzie problemu ze światłem. Nie brakowało też krzesiwa czy hubki, gdyby trzeba było rozpalić kolejną pochodnię. 
- 
Wzięła ze sobą dwie pochodnie i krzesiwo, po czym poszła do lasu poszukać Verofa. Oczywiście przed wejściem do lasu zapaliła jedną z pochodni. 
 

