Posiadłość Von Orren'ów
-
Poszukała wzrokiem Verofa, może to oni go złapali albo coś mu zrobili.
-
Jeśli tak było, bo nie możesz tego wykluczyć, to nie widziałaś go nigdzie wśród nich, więc albo to chybiony pomysł i jest gdzieś indziej, albo rzeczywiście go złapali i trzymają w jednym z namiotów czy w innym miejscu, w którym nie możesz go stąd dostrzec.
-
Zawróciła się po cichu i kiedy już była w bezpiecznej odległości pobiegła do budynku poszukać tego Zygmunta, żeby mu powiedzieć o tym obozie.
-
Bez trudu wróciłaś do posiadłości, bo nawet jeśli byli tu jacyś strażnicy, to pijani w sztok, podobnie jak reszta towarzystwa, o czym mogłaś się przekonać. Próba uzyskania od nich pomocy raczej na wiele się nie zda.
-
Wróciła więc, żeby obserwować tamten obóz i nasłuchiwać rozmów.
-
Wciąż byli w tym samym miejscu, ale dotarłaś w porę, aby zauważyć, jak zbierali obóz, wyraźnie przygotowując się do marszu, choć zajmie im to pewnie jeszcze dobrą godzinę, może mniej.
-
Schowała się gdzieś, żeby dalej ich obserwować i czekała aż wyruszą.
-
Siedziałaś tak około dwa kwadranse i nic się nie wydarzyło. Dopiero po tym czasie usłyszałaś kroki i głosy zbliżające się do ciebie, choć kimkolwiek byli, to wątpliwe, żeby cię zauważyli, przynajmniej jeszcze nie.
-
Spróbowała się przyjrzeć osobom, które się do niej zbliżały, ale dalej pozostawała w ukryciu.
-
- Mówię ci, to dobry plan. - usłyszałaś czyiś głos.
- Tak, świetny. - parsknął ktoś pod nosem ze zniecierpliwieniem. - Znowu dobrałeś się do tej podejrzanej gorzałki od Magów Rumów?
- Co? Nie! Nigdy! No, może łyczek… Ale to bez związku. Mówię ci, on coraz bardziej mnie przeraża: Zemsta to, zemsta tamto, Cesarz każe mordować, my mordujemy, Cesarz każe wieszać, my wieszamy. Kiedyś była jeszcze z tego jakaś zabawa, a teraz? No i ten Styric. Magia super rzecz, ty Ogień, Błyskawice, Dym i te sprawy, ja Ziemia, Stal czy Lawa, ale te jego sztuczki… Tego na pewno w Gildii nie uczyli.
- Przypomnę ci, że Gildii to ty nawet na oczy nie widziałeś, bo nie stać nas było na wpisowe i już wtedy władze Gilgasz widziałyby nas najchętniej na pręgierzu czy od razu szubienicy. -
Nasłuchiwała dalej ich rozmowy, może rozmawiali o czymś ważnym.
-
- To podobno ostatnia robota i w końcu dadzą nam trochę wytchnienia, ale kto wie jak będzie naprawdę? To, że odhaczymy szlachtę z listy wrogów Cesarstwa nie znaczy, że nie będzie nikogo innego, bo będzie na pewno. Zresztą, gość kumał się z Czarnym Słońcem, jeśli ten nowy Vigo, o ile rzeczywiście jest jakiś nowy Vigo, ma jaja, to wystawi za głowy nas wszystkich ładne sumki.
- Za moją nie mniej niż tysiąc złota, nie jestem wart mniej.
- Więcej też nie. -
Nasłuchując ich rozmowy, próbowała osiągnąć jakiś ostateczny wniosek, wiedziała już, że ci ludzie są przeciwko Czarnemu Słońcu i najpewniej napadną na posiadłość, jednak ludzie z posiadłości nie wydawali się być z Czarnego Słońca. Chwilę później, potrząsła głową, jakby chciała przestać się nad tym zastanawiać, bo najważniejsze dla niej było znalezienie Verofa, misja mogła poczekać.
-
Rozmawiając jeszcze chwilę, mężczyźni odeszli, najpewniej dalej, trasą ustalonego patrolu, a po chwili ich głosy i kroki ucichły.
-
Wychyliła głowę z kryjówki, żeby się rozejrzeć i sprawdzić, czy będzie mogła iść bezpiecznie dalej, po czym wyruszyła w stronę obozu Łaków.
-
//Twoja postać nie do końca wie, kim są ci ludzie, których obóz napotkała, ale na pewno nie Łakami. Także masz na myśli właśnie ich obóz czy chodzi ci o udanie się do siedziby Łaków i Maga, któremu twoja postać służy, niedaleko Gilgasz?//
-
//z tego co czytałam wcześniej, to Verof pobiegł poinformować Łaki, które ich tu przyprowadziły i rozbiły obóz niedaleko ._.//
-
//Aaa, w tym sensie. Zapomniałem o nich, ale jasne, wszystko się zgadza.//
Choć miałaś wrażenie, że ciągle cię ktoś obserwuje, dotarłaś do obozu Łaków bez przeszkód. Zajęci byli przygotowywaniem posiłku, niektórzy czyścili broń lub inny ekwipunek, jeszcze inni stali na warcie, To właśnie oni pierwsi cię zauważyli i doprowadzili do przywódcy tej grupki, największego z Łaków (choć wszyscy byli postawni i wysocy), tak jak pozostali o rudych włosach, ale wyróżniała go spośród reszty bujna broda. -
Choć czuła się onieśmielona rozmiarem przywódcy Łaków, powoli i niepewnie podeszła do niego.
-B-był tu może Verof? Pobiegł do was już dawno temu, ale nie wrócił… -
Zaprzeczył ruchem głowy.
- Nikt się nie pojawił. A czemu miałby? I co ty tu robisz? Jest coś, o czym powinniśmy wiedzieć?