Posiadłość Von Orren'ów
-
Wychyliła głowę z kryjówki, żeby się rozejrzeć i sprawdzić, czy będzie mogła iść bezpiecznie dalej, po czym wyruszyła w stronę obozu Łaków.
-
//Twoja postać nie do końca wie, kim są ci ludzie, których obóz napotkała, ale na pewno nie Łakami. Także masz na myśli właśnie ich obóz czy chodzi ci o udanie się do siedziby Łaków i Maga, któremu twoja postać służy, niedaleko Gilgasz?//
-
//z tego co czytałam wcześniej, to Verof pobiegł poinformować Łaki, które ich tu przyprowadziły i rozbiły obóz niedaleko ._.//
-
//Aaa, w tym sensie. Zapomniałem o nich, ale jasne, wszystko się zgadza.//
Choć miałaś wrażenie, że ciągle cię ktoś obserwuje, dotarłaś do obozu Łaków bez przeszkód. Zajęci byli przygotowywaniem posiłku, niektórzy czyścili broń lub inny ekwipunek, jeszcze inni stali na warcie, To właśnie oni pierwsi cię zauważyli i doprowadzili do przywódcy tej grupki, największego z Łaków (choć wszyscy byli postawni i wysocy), tak jak pozostali o rudych włosach, ale wyróżniała go spośród reszty bujna broda. -
Choć czuła się onieśmielona rozmiarem przywódcy Łaków, powoli i niepewnie podeszła do niego.
-B-był tu może Verof? Pobiegł do was już dawno temu, ale nie wrócił… -
Zaprzeczył ruchem głowy.
- Nikt się nie pojawił. A czemu miałby? I co ty tu robisz? Jest coś, o czym powinniśmy wiedzieć? -
-Verof miał wam coś powiedzieć, ale to już nieważne… - Zacisnęła pięści i spojrzała Łakowi w oczy. - Niedaleko jest jeszcze jeden obóz, było tam z kilkadziesiąt osób. Usłyszałam rozmowę dwóch z nich, mówili coś o zabijaniu dla cesarza i że to jest ich ostatnia robota. To na pewno oni porwali Verofa!
-
Pokiwał w milczeniu głową, drapiąc się po bujnej brodzie.
- Jest nas za mało, żeby zaatakować ich obóz. Możemy liczyć na pomoc szlachcica z dworku i jego ludzi? -
-Wszyscy są tam teraz pijani, pewnie nawet mnie nie posłuchają… Albo wyśmieją.
-
- Powiedz dokładnie, gdzie jest ten obóz, a później udaj się tam i obserwuj tych ludzi. Gdyby zrobili coś niepokojącego lub wyruszyli, daj nam znać od razu. My zwiniemy obóz i poszukamy twojego przyjaciela, nasza misja tutaj się kończy.
//Nie musisz szukać informacji w poprzednich postach, gdzie ten obóz jest, po prostu napisz, że pokazałaś im, gdzie to jest, żeby nie przeciągać.// -
Wytłumaczyła im najlepiej jak potrafiła, gdzie znajduje się ten obóz i poszła go obserwować w ukryciu, tak jak jej rozkazał Łak.
-
Jeszcze nim opuściłaś ich obóz, zaczęli szykować się do wymarszu. Ty zaś dotarłaś pod obóz tajemniczych jeźdźców bez trudu, jednak od momentu twojej ostatniej wizyty sporo się zmieniło: ludzie składali namioty, pakowali je na końskie grzbiety, gasili ogniska, sprawdzali ekwipunek, a więc krótko mówiąc szykowali się do drogi. Jak mogłaś się łatwo domyślić z poprzednich rozmów i zdobytych informacji, najpewniej w kierunku posiadłości von Orrenów.
-
Rozejrzała się znów za Verofem, może tym razem, kiedy najeźdźcy zbierali się do drogi, byłaby w stanie go znaleźć.
-
Nie widziałaś go nigdzie, więc albo był w którymś z wciąż stojących namiotów, albo gdzieś poza obozem, o ile w ogóle został przez tych ludzi schwytany.
-
Upewniła się, czy byłaby w stanie zajrzeć do niektórych namiotów. Jeśli tak, to podkradła się do nich i sprawdziła, czy jest w nich Verof.
-
Miałaś spory potencjał do skradania się, a oni byli zajęci przygotowaniami do wymarszu, więc udało ci się podkraść na tyle blisko, aby wejść chyłkiem do jednego z namiotów. Nie znalazłaś tam jednak nic poza podróżnymi zapasami jedzenia i wody dla ludzi oraz ich koni.
-
Jeśli było to możliwe, to sprawdziła resztę namiotów, żeby się upewnić, że nie ma w nich Verofa.
-
Przeszukałaś tak kolejne dwa, znajdując w nich albo to samo, co wcześniej, albo nic, czasami namioty były bowiem kompletnie puste. Trzeci z kolei i jednocześnie jeden z ostatnich wydawał się podobny, było tam tylko kilka zamkniętych skrzyń, w tym jedna dość spora. Jednak na chwilę przed opuszczeniem namiotu to właśnie ona przykuła twoją uwagę, bo nie dość, że sama z siebie zaczęła się lekko poruszać i trząść, to po skupieniu się słyszałaś jakieś niewyraźne dźwięki, które z niej dobiegały, skutecznie tłumione przez grube ściany mebla.
-
Nie mogła być tego pewna, ale czuła, że w środku tej skrzyni zamknięty był Verof, dlatego na prędko obejrzała skrzynię i spróbowała ją otworzyć.
-
Szczęśliwie skrzynia nie była zamknięta na klucz lub cokolwiek w tym guście, choć samo podniesienie wieka było dla ciebie wyzwaniem, ważyło bowiem całkiem sporo. Ale gdy ci się to udało, odkryłaś, że mogło być gorzej, ta część skrzyni tylko z zewnątrz wydawała się ciężka i kompletna, po jego uchyleniu odkryłaś, że częściowo była wydrążona, w celu zapewnienia przepływu powietrza. A ten był bardzo ważny, bo w środku rzeczywiście znalazłaś Verofa, z zawiązanymi oczami, rękami i nogami oraz zakneblowanymi ustami, gdy próbował jakoś pozbyć się więzów, co jednak na nic się nie zdało.