Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
I byli pijani.
W mniejszym lub większym stopniu, to by się zgadzało.
I może to wykorzystać.
W wypadku tych nieco bardziej spitych? Tak.
No tak. ‐Barman? Jeszcze coś.
Jako iż sypnąłeś już nieco złota, to stawił się na Twoje żądanie, w końcu takich klientów jak Ty to ze świecą szukać. Lub u konkurencji.
‐Ile będzie wynosiła cena za dosłowny dzban alkoholu? Byleby dobrego alkoholu.
‐ Takiego najlepszego? ‐ spytał dla pewności i westchnął, zamyśliwszy się. ‐ No na pewno z czterdzieści złota.
Zapłacił tyle. ‐Ma paść hasło, że to dla najlepszego maga. Ma to usłyszeć cała karczma. Podaj ją tamtemu magowi. Wskazał głową jednego z bardziej spitych.
‐ Puknij się w łeb, nie dam sobie karczmy rozwalić! ‐ odparł równie oburzony, co wystraszony i oddał Ci złoto, wracając na miejsce.
Mruknął. ‐Hm, a byłby to niezły test.
Test nie test, Twoi magiczni kompani zaczęli powoli kończyć libację i wracać do swych kwater, aby być choć trochę żywymi w jutrzejszym dniu.
A więc i on wrócił z nimi. Któryś odstawał od grupy?
Wszyscy byli tak samo zalani i wszyscy szli jedną grupą, zapewne w celu stabilizacji swojej wędrówki.
A szkoda. No cóż, przynajmniej zna ich wygląd i wie, że ulegną alkoholowi.
Zawsze coś, w razie czego. Niemniej, dotarli do kwatery, Ty również. Wszystkich obudziła pobudka odegrana na trąbce.
No to kapelusz na głowę, laska pod ramię i opuszczenie kwater w pełnym wyposażeniu.
Tak też możesz, a wręcz musisz, udać się na stołówkę. Ale to dobre miejsce do wzbudzania szacunku względem swojej osoby. Tak jak każde inne.
A więc ruszył zjeść śniadanie.
Nie było smaczne, bo miało być pożywne, jak to w woju. Kilka chwil po ostatnich kęsach posiłku znów zagrała trąbka, tym razem sygnalizując zbiórkę.