Ten był tak gdzie zawsze, czyli w swojej kuźni. Akurat miał przerwę i jadł śniadanie, więc jego napchana serem gęba od razu ucieszyła się na Twój widok.
‐ Patrz co dla ciebie mam staruszku !‐ zaśmiał się zdejmując dziewczynę z ramion i stawiając ją przy ścianie ‐ zaraz niwelując działanie swojej magii ‐. Wybrałem ci nawet lepszą niż Jarlowi .‐ tu zaśmiał się głośno ‐.
Skinął głową i po chwili podał Ci kolczugę, dość mała, lecz dla niej w sam raz. Następnie dał mały, bo jednoręczny miecz, i jakiś zdobiony sztylet.
‐ Tak jak się umawialiśmy, a sztylet masz ekstra.
‐ Dzięki brachu .‐ uśmiechnął się poklepawszy jego ramię, drugą ręką zgarnął owe rzeczy ‐. No to do miłego ! Lecę dać jej kilka prezentów.‐ stwierdził machając mu i wychodząc aby ruszyć do karczmy ‐.
I tak też zadowolony z życia i braku problemów w nim wparował do środka rozglądając się za Orkiem ‐ nawet jeśli nie byli zbyt mądrzy i rozsądni to żywił do nich pewną sympatię.
‐ Hej, kolego.‐ zagadał dosiadając się ‐. Mógłbyś dzisiaj nas na jakąś ciekawą wiochę ludzką dzisiaj poprowadzić ? Oczywiście dopilnuje żeby ci ciut do kieszeni też wpadło.
‐ To ja znam dużo takich wiochów! ‐ zakrzyknął radośnie, skupiając na sobie uwagę kilku Mutantów. ‐ Kiedyś żem tam handlował, fajne wsie, bez żołnierzy i w ogóle. A wiesz co jest najlepsze? ‐ zapytał z uśmieszkiem i rzeczywiście chyba chował jakąś niespodziankę, i to wesołą.
‐ Wszystkie są blisko rzeki, rzeki która wpływa do morza! ‐ powiedział, a później pospieszył z wytłumaczeniem: ‐ Wiesz, te Wasze łódeczki wpłyną tam szybko i w ogóle.