‐Na terenach nie zamieszkanych przez zbyt wiele istot, ryją sobie to w górach, to pod ziemią. Swego czasu sporo podróżowałem jak i sporo poznawałem… Swego czasu…
‐Wolałem z tym nie walczyć, było ślepe to nawet się mną nie zainteresowało, a nawet gdyby to w tamtym czasie za długo, by nie przetrwało ze mną w walce.
‐Jak już mówiłem, kopało tunele w skale i ziemi, a było wielkości jakichś dwóch ludzi ustawionych pionowo na sobie, więc te swoje pazury miały można powiedzieć całkiem ostre, krasnoludom nie śniłoby się nawet złapanie takowych.‐ Powiedział śmiejąc się.
Krasnolud już miał coś powiedzieć i nawet zaczął zdanie, lecz nie usłyszałeś nawet słowa, gdyż wszystkie zniknęły, zagłuszone przez mrożący krew w żyłach ryk, którego źródło musiało być przed Wami.
Czuł lekki strach, można to tak najprościej określić, ale starał dalej zachowywać zimną krew, jakby jakąś tam miał.
‐Zbliżamy się, gotowi?‐ Powiedział, po czym posłał pioruny kuliste znacznie dalej, by zobaczyć co to za potwór.
‐Zaraza…‐ Powiedział nieco zdenerwowany, a następnie wyjął swój morgensztern i ruszył przodem przy okazji osłaniając się po bokach dwoma sporymi kawałkami metalu.
To byłoby chyba zbyt dziwne. Postanowił rozejrzeć się po całej tej części jaskini, nawet po suficie jakby było trzeba. Przy okazji wypadało jakoś bardziej rozświetlić to miejsce, co też uczynił z pomocą piorunów kulistych.