Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐No to wprost nie mogę się tego doczekać.
I tym radosnym akcentem skończyła się Wasza podróż, gdyż znów trafiliście pod górę, w której zamieszkiwał Klan Oghrena. Drugi Klan Krasnoludów zabrał swoją część goblińskich łupów i wycofał się.
‐Dobrze, że chociaż oba klany się zjednały.
‐ Zjednamy to my się dopiero na jakimś konkretnym chlaniu, ale szkoda, że nie ma na to zbytnio czasu.
‐Czasu będzie mnóstwo jak pozbędziemy się stąd wszelakich intruzów.
‐ Wampiry i ludzie. ‐ powiedział Krasnolud. ‐ Przy odrobinie szczęścia zajmie to nam kilka dni, a maksymalnie tydzień.
‐Najbardziej mnie ciekawi jak będzie wyglądała walka z tymi ludźmi.
‐ Najpierw Wampiry, jak przeżyjemy to się wtedy zastanowimy.
‐Przeżyjemy, bez obaw…
‐ No my tak, ale martwię się o resztę chłopaków. Tacy szeregowi to zawsze mają ździebko przesrane.
‐Nie ma bitew bez ofiar po obu stronach, czyż nie?
‐ Ale każdy mądry dowódca stara się te ofiary jakoś ograniczać.
‐To prawda, ale nie nie widziałem ani jednego dowódcy, który ograniczyłby je w stu procentach.
‐ No niestety, ale próbować zawsze można, a nawet trzeba.
‐Zrobię co się da, by jeszcze tego dopilnować, ale mocy wskrzeszania jeszcze nie posiadam.
Oghren zamilknął i odszedł, by ruszyć przed szereg i otworzyć Wam wszystkim drogę do serca góry za pomocą Magii Ziemi.
Poczekał aż reszta wejdzie pierwsza, w końcu rannych przenoszą, a dopiero później postanowił samemu wejść do środka.
No i wszedłeś, wiele się tam nie zmieniło.
Ważne, że może poświęcić chwilę na odpoczynek, a tym samym na zbieranie jakiejś ilości energii.
Pora więc tylko znaleźć sobie jakieś miejsce, by nie przeszkadzać Krasnoludom.