Cicho pobiegł do mutanta, bacznie obserwując jego ruchy, by nie zaskoczył nagłym odwróceniem się.
To wszystko po to, by skoczyć i mu na plecy i wbić srebrny miecz w kark.
W takim razie szybko i cicho podbiegł chcąc dźgnąć srebrnym mieczem w pachwinę, gdy mutant podniesie rękę. Oczywiście cały czas bacznie go obserwując, by nie zaskoczył go odwróceniem się.
Dark Lord:
Wykonał coś na kształt uśmiechu i błyskawicznie uderzył toporem, który wbił się w Twoją klatkę piersiową. Ból był ogromny, ale jakimś cudem ostrze ominęło ważniejsze organy.
King:
Udało się. Z rany trysnęła czarna jak smoła maź. Mutant odwrócił się w Twoją stronę i chyba nie był zadowolony.
Dark Lord:
W takim stanie nie mogłeś nawet marzyć o użyciu jakiejkolwiek Magii.
Gdy ten się odwrócił wykonał błyskawiczny piruet i znalazł się przy ścianie, czekając na uderzenie toporem, by wykonać unik, by mutant uderzył w ścianę.
King:
Mutant może nie wyglądał, ale należał do stworzeń w miarę inteligentnych. Zamiast uderzyć toporem zamachnął się na Ciebie szponiastą łapą w celu złamania Ci żeber.
//Wykonanie kopniaka w tył wymaga wcześniejszego ruchu tułowiem, więc ostrożny wojownik, bez trudu może go uniknąć, ale dobra//
Stanął na nogi i krzyknął: ‐Tylko na tyle Cię stać, kupo tłuszczu!