Miasto Ruhn
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Vader:
//Ja naprawdę przepraszam, że to tyle trwało i przysięgam, że to nie było z premedytacją.//
Podróż była długa, ale niezbyt uciążliwa. Miałeś co prawda zbrojną eskortę, ale jednak niewielką. Mimo to ani razu nie zaatakowali Was bandyci, a na dodatek w każdej karczmie czy zajeździe były dla Was miejsca, więc rzadko kiedy musieliście zatrzymywać się na postój przy gościńcu lub na leśnej polanie. A im bliżej serca Cesarstwa Verden, tym lepsze trakty i mniej bandytów. Choć spodziewałeś się, że transakcja odbędzie się w jakimś dużym mieście, nigdy nie postawiłbyś na Ruhn: Było to niegdyś najważniejsze miasto Cesarstwa i całego kontynentu, a przy tym jedno z ważniejszych na całym świecie. Uważane za twierdzę nie do zdobycia, pewnego dnia padło, a niewielu wie, jak naprawdę wojska Paktu Trzech trafiły niespodziewanie za miejskie mury. Obecnie były tu ruiny, zniszczone najpierw walką garnizonu z Nieumarłymi, Demonami, Mutantami i najemnikami Paktu, a później podczas procesu odbijania tego miejsca przez Armię Światła, był to pierwszy przystanek na ich drodze do Heresh. Z tego, co mówili Ci okoliczni chłopi, nikt już tam nie mieszkał, czasem tylko znajdywali się jacyś szabrownicy, liczący na to, że wydostaną spod gruzów i ruin coś cennego, ale ostatnio nawet ich zabrakło, a wszyscy mieszkańcy, którzy przeżyli, trafili w większości do pobliskiego Linest. -
Arthur “Playoff” Cotterd
Kiedy już wjechali do miasta, to się rozejrzał. Spodziewał się w sumie tego. Siedziba Inkwizycji była tajna, przez co nie można było się do niej dostać, jeżeli nie było się specjalnym, zaproszonym gościem, lub jakimś szczególnym więźniem. No cóż, w takim razie pora wyszukiwać pośrednika w transakcji. Jeżeli nie było go tutaj na ulicach, to może na głównym rynku? -
Może i tak. Udasz się tam samotnie czy ze swą obstawą?
-
Arthur “Playoff” Cotterd
Ruszył jednak z obstawą. Nie miał do końca pewności, czy było tutaj bezpiecznie, a zresztą nikt nie powinien mu się w tym dziwić, w końcu wiele osób znało historię Ruhn, a brak mieszkańców tej historii nie upiększał. -
Miałeś przeczucie, że nie musicie szukać Inkwizycji, bo to ona znajdzie Was, więc ruszyliście przez najbliższą bramę naprzód, mijając po drodze mniej lub bardziej zrujnowane działaniami wojennymi i upływem czasu kamieniczki, domy, sklepy, kuźnie, garbarnie, warsztaty rusznikarskie i tym podobne. Nie mogliście nazywać tego miastem, to były jedynie budynki. To, co naprawdę czyniłoby je prawdziwą metropolią, to żyjący w nich mieszkańcy, typowy dla wielkich miast tłok i plejada najróżniejszych dźwięków. Mimo oczywistego braku mieszkańców, i tak czułeś się dziwnie, mając nieodparte przeczucie, że z pustych okien, wyważonych drzwi, zwęglonych ruin czy ziemnych zakamarków coś Ci się przygląda.
-
Arthur “Playoff” Cotterd
Bardzo przyjemne doświadczenie, z pewnością zareklamuje on to miejsce przyszłych podróżnym. Jednakże starał się nie ukazywać po sobie, że się czegoś obawia i jechał z resztą dalej. Chociaż, warto też się pokazać jako ten lepszy pracodawca.
- Jeżeli ktoś chce zawrócić i czekać przy bramie miasta, to śmiało - powiedział. - Nie zmuszam nikogo do chodzenia po tym cmentarzu dawnego miasta. -
- Rozkazy były jasne: Mamy ochraniać pana i przesyłkę od podnóża Góry, do miejsca spotkania i transakcji, a potem w drodze powrotnej. - odparł jeden z towarzyszących Ci Ahloran, z tego, czego mogłeś się domyślić po całej podróży, dowódca całej tej grupki. - Nie możemy opuścić pana, zwłaszcza teraz, gdy ma dojść do zawarcia umowy.
-
Arthur “Playoff” Cotterd
Pokiwał kilka razy głową, po czym poklepał go po ramieniu.
- Dziękuję za to. Nie wiem, czy dałbym sobie radę samemu tutaj, a nie chciałem was do niczego zmuszać. -
Również skinął Ci głową i polecił reszcie otoczyć Cię szczelnym kordonem, a następnie ruszył naprzód, na miejski rynek, słusznie uważając, że to największa w mieście przestrzeń, która pozwoli wypatrzyć przybyszów z daleka i będzie dobrym miejscem do zawarcia umowy.