Była noc, więc nikt nie zauważył tego wyczynu. Niemniej, wylądowałaś na bruku, z jedynie kilkoma siniakami. Miecz miał się dobrze, a torba była mokra, bo flaszka kupiona w karczmie właśnie pękła.
Bóbr:
Klienci jedli i jedli, a w końcu opuścili lokal, zostawiając brudne naczynia i pieniądze, które zabrałeś wcześniej.
Taczka:
‐ Chwila, chwila! ‐ powiedział i spojrzał na Ciebie nieco zdziwiony. ‐ Jeszcze raz. Powoli i spokojnie.
Taczka:
Wzruszył ramionami i poszedł za Tobą, podobnie jak jego dwaj towarzysze.
Bóbr:
Jej pokój był pusty. Zniknęła ona, miecz i torba. Choć nie musiała być koniecznie w tym pokoju.