//Ech, jestem debilem//
‐Dobra, wszystko gotowe to możemy was odesłać do wioski, zbierać się i ruszamy.‐ Powiedział do swoich, po czym udał się po swojego ogara.
Dosiadł zatem swojego ogara i zagwizdał w stronę kobiety, by ta miała do niego wsiąść, rzecz jasna pomógłby w tym. Następnie skierował się pod bramę czekając aż wszyscy się zbiorą.
‐Ach, no to jedźmy…‐ Rzekł, po czym podjechał pod ową chatę i zszedł z ogara, a następnie udał się pod drzwi, by zapukać o ile sołtys nie znajdował się przed domem.
‐Sielanka, co…? No już, wstawaj. Zaraz ruszamy uczynić cię sołtysem pozostałych wsi. A wtedy to ty dotrzymasz swojej części umowy o dostawach zapasów. W dodatku jeżeli możesz to już zorganizuj jakieś pomniejsze racje żywnościowe, nasze się powoli wyczerpują.
‐ Ta wioska jest przygotowana. ‐ odparł i odłożył fajkę, wstając z krzesła. ‐ Mamy tu po beczce sucharów i suszonego mięsa, na początek wystarczy. Później, jeśli zbiory dopiszą, dostaniecie też chleb, zwykłe mięso, owoce i warzywa.
‐To mam nadzieję, że pozostałe wioski dorzucą jakieś beczki z piwem… Dobra, każ swoim ludziom przygotować te zapasy, po powrocie je zgarniemy. Weź jakiegoś konia i poprowadzisz nas do tych innych wiosek.
Skinął głową i wydał ledwo słyszalne westchnienie ulgi. Widać, że ucieszyła go wiadomość, że nie będzie musiał nawiązywać bliższej znajomości z Twym Ogarem. Przekazał polecenie i już po chwili dosiadł konia i był po Twojej prawej.
Przeczyścił zatem swoje gardło kasłając kilka razy, a następnie powiedział głośno i wyraźnie.
‐Wszyscy mieszkańcy tej wsi mają natychmiast wyjść przed swe domostwa i zorganizować się w jednym miejscu, teraz.‐ Rzekł, po czym odetchnął patrząc się jak mieliby się zbierać.