Postanowił jak najszybciej ruszyć mu na pomoc, najlepiej w sposób taki, że ork tego nie zauważy i zdoła wytrącić go z równowagi poprzez uderzenie w tył jego kolan.
To chyba była odpowiednia chwila na chociaż co nieco odpoczynku, postanowił w tym czasie złapać oddech i dać reszcie się wykazać w boju, najwyżej broniłby się, gdyby to jego mieli nagle zaatakować.
Kilku rzeczywiście było tym zajętych, ale większość patrzyła na wciąż rozgrywającą się walkę, w której byliście zdecydowaną mniejszością, przynajmniej jeśli chodzi o okręty.
Za bardzo raczej już pomóc nie mógł, był osłabiony po ciskaniu kulami energii. Może jednak chociaż pomógłby załadowywać działa, ale skoro reszta tego nie robiła to raczej on też jakoś nie mógł w tym pomóc.
Te większe już właściwie się wycofały, małe podobnie. Z tą różnicą, że duże płyną na otwarte morze, a małe tam, skąd przypłynęły, czyli między te skały, gdzie zapewne mają jakąś bazę.
‐ Nie dogonimy ich, mamy uszkodzony jeden z masztów i ster. ‐ odparł kapitan. ‐ Ale oni muszą mieć gdzieś tu bazę. Może damy radę zaholować tam statek i go naprawić.