Morze jak zwykle, całkiem ładne. Zauważyłeś też, że zbliżacie się do zatoczki położonej obok kamienistej wyspy. Do tego wypatrzyłeś jakiś punkt na horyzoncie, wygląda na statek.
Bez wątpienia był to okręt, wielkością przypominał “Jastrzębia.” Ma jego banderze widać było czarne miecze, a między ich klingami widniała czerwona klepsydra.
‐ Jaka bandera? ‐ krzyknął kapitan, który pojawił się na pokładzie.
‐Zaraz przyjrzę się załogantom, ich wygląd też może o sobie co nieco powiedzieć.‐ Powiedział jeszcze, a następnie z pomocą lunety oglądał osoby na statku.
‐No normalnie. Umarli, a po całym pokładzie rozsmarowana jest krew. Pośród tej martwej załogi widziałem orków, ludzi i goblinów, może doszło tu do jakiejś paskudnej walki?
‐ Albo ich ominiemy, albo podpłyniemy. ‐ zastanowił się na głos kapitan. ‐ No dobra. Sternik! Kurs na ten okręt. A Ty, Szkarłatku, wypatruj wszystkiego wokół, coś mi tutaj śmierdzi.
‐Zawsze mogli być to mieszkańcy tej wyspy, naprawdę nieprzyjemna okolica…‐ Powiedział jeszcze i zabrał się do obserwacji zarówno statku i okolic jak i samej wyspy.