Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐ Sam wrócą. ‐ mruknął Smoczy Człowiek, a po chwili rzeczywiście zauważyliście pozostałych z wierzchowcami i zapasami zmierzających w Waszym kierunku.
Oczekiwał, aż się zbliżą.
Zbliżyli się.
‐I jak? Ruszamy dalej?
‐ Nie. Rozbijemy tu obóz. Tutaj noc zapada szybko. Bardzo szybko.
‐Mamy dostęp do wody. Jakie wyznaczacie pierwsze warty?
‐ Dziś proponuję na ochotnika. Ale o tym jak rozbijemy obóz.
Kiwnął głową na znak zgody.
Ekspedycja przeniosła się w pobliże źródła i po chwili stały tam namioty, prowizoryczna palisada i paliły się ogniska.
Oparł się o jedną część palisady, a następnie spróbował się zdrzemnąć.
Lepiej byłoby się zdrzemnąć w jednym z namiotów. Ciepło, prawie nie czuć wiatru i chyba czeka tam posiłek.
Poszukał wolnego, albo przeznaczonego dla niego.
Byłeś zakwaterowany z innymi Krasnoludami.
Ruszył więc do wspólnego namiotu.
Krasnoludy przygotowywały jakąś potrawę w garnku nad małym ogniskiem i przy okazji grali w karty popijając piwo.
‐Jak dobrze przeżyć kolejny dzień.
‐ Ta. ‐ mruknął jeden z Krasnali po czym dolał trochę piwa do garnka. ‐ Przysiądź się i zagraj czy się napij. Nie da się odkrywać tego mroźnego zadupia o suchym pysku.
‐Odpocznę. Poszukał wolnego łóżka.
Nie było łóżek. Ich rolę pełniło kilka kołder ułożonych na siebie, a nich kolejne dwie i dwie poduszki.
Położył się na jednej i zasnął.