Onyksowy posążek przedstawiał małego stworka z długimi uszami, wielkimi oczami i paskudnym uśmiechem na twarzy. Zarówno oczy jak i inne detale wykończono szmaragdami.
Wokół figurki zaczęła rozchodzić się czarna mgła, która po chwili przeniosła się na pobliski stół. W chmurze zaczął się powoli kształtować jakiś stwór, lecz na razie widziałeś tylko jego szmaragdowe oczy.
Proces zakończył się po chwili i na stole stał Chochlik o jadowicie zielonej skórze. Łypnął na pracownię swymi szmaragdowymi oczyma.
‐ A Ty kto? Gdzie mój pan?! ‐ ryknął piskliwym głosikiem, kiedy jego wzrok spoczął na Tobie.
‐ Jestem Chochlikiem Krwi. Tak ciężko domyślić się co potrafię? ‐ ryknął swym głosikiem. ‐ Poza tym znam się na warzeniu mikstur i eliksirów. ‐ dodał już nieco spokojniej.
‐ No to świetnie się dogadamy. Często miewam problemy z pacjentami wykrwawiającymi się zbyt szybko. Swoją drogą ‐ zaczął rozglądać się za swoją miksturą ‐ mógłbyś mi pomóc w analizie związku?
‐ Nie jak wygląda, ale jak pachnie. ‐ mruknął Goblin wąchając specyfik. ‐ Klej. Wynalazłeś jeden z najmocniejszych klei świata. I przy okazji odstrasza wiele zwierząt.
‐ A co mam niby powiedzieć? Podobno był kiedyś siedzibą Melkisa, ale nikt tego nie potwierdził. Wampiry wyremontowały go, stworzyły Czarną Bramę i dobudowały więcej pomieszczeń. I to właściwie tyle.