Głazogarby
-
Tennover “Prasar” Flamereaper
- No i fajnie, będę mógł złożyć w nim jaja! - zaśmiał się ze swojego żartu, chociaż jego śmiech przypominał bardziej śmiech szaleńca, niż człowieka, który opowiedział dobry żart. - No ale dobrze, przejdźmy do interesu. Kto to taki ten Ogun, ten który zabił mojego brata? I gdzie smakosz mięsa mojego brata się znajduje? -
- Ogun to najwieknszy i najtfardszy ze wszystkich Ogrów w Głazogarbach. Mówi siem, że napierdala Stalaków odkąd siem tu tylko pojawili. Ma swojom bandę, ale oni to debile som, nie to co my. - odparł, dumnie prężąc pierś. - A on wszystkim nam życie uprzykrza. Jak siem go pozbędziesz, plugafy rycerzu, to my siem odwedzięczym.
-
Tennover “Prasar” Flamereaper
- Bardzo dobrze, czyli Ogun ma nad sobą wyrok śmierci - rzucił. - No to wyruszam, bo może być zabawnie.
Odwrócił się i skierował do wyjścia, jednakże nagle podniósł palec wskazujący do góry i odwrócił się na pięcie.
- Ach, bym zapomniał. Mogę prosić o waszych jeńców? W końcu idę zabić Oguna, co jest dla was dobre. Możecie więc mi raczej ich podarować, bym i ja miał coś do jedzenia, prawda? -
- Ty? - zapytał zdziwiony Ogr. -
- Wszystkich? - dodał drugi, którego bardziej zdziwiły nie Twoje nawyki żywieniowe, ale fakt, że coś tak małego jest w stanie tak wiele zjeść. -
Tennover “Prasar” Flamereaper
- Jestem smakoszem - stwierdził. - Gustuję w różnych mięsach. Próbowaliście kiedyś Naga w sosie własnym? O! Lub Minotaura w grubym cieście? Muszę wam kiedyś podać kilka przepisów, z pewnością wam zasmakują… ale tak, wszystkich. Chyba nie mamy jakiegoś problemu z tym, prawda przyjaciele? Bo ja idę zabić Oguna, to lepiej byłoby, żebym był w pełni sił, praaaawda? - zapytał, ironicznie przeciągając ostatnie słowo, zanim ponownie wybuchnął swoim z lekka sadystycznym, a głównie pscyhopatycznym śmiechem. Chwilę później znowu stał się poważny. - Wszystkich. Żywych. -
- My dać ludziów, Ty zabić Oguna? - upewnił się jeszcze Ogr, głupi, ale na tyle inteligentny, aby nie ufać komuś takiemu jak Ty na słowo.
-
Tennover “Prasar” Flamereaper
Pokiwał głową, lecz jeszcze wolał się upewnić słowem, że go zrozumieli.
- Tak, właśnie tak. To jak, zgadzamy się? -
- To przynieś nam jego łeb. - odparł, odzyskując władczy ton i pewną siebie postawę. - A, i siem lepiej pospiesz. Wiesz, ja to nieeee, ale moje chopy to głodne, jak tam zamarudzisz za bardzo, to może nawet jednego ludzia nie dostaniesz.
-
Tennover “Prasar” Flamereaper
- Jeżeli nie dostanę ich w całości, to ożywię Oguna i go tutaj przyprowadzę - postraszył. - A teraz pozwólcie, mam Ogra do zamordowania i rozszarpania zębami coraz to wolniej bijącego jego serca. Pa papatki!
Pomachał im na do widzenia i wycofał się z jaskini. Pora znaleźć innego Oguna, co może być intrygującym zadaniem. Zwłaszcza że tamten ma doświadczenie w zabijaniu Rycerzy Śmierci. -
Nie powinno to być wybitnie trudne, może co najwyżej ciekawe, jak to sam ująłeś. Większą trudność może sprawić odnalezienie go, bo jednak pasmo górskie jest spore, a nie brak tu rozmaitych Ogrów. Wskazówką zdaje się jednak to, że wspomniany Ogun wielokrotnie walczył ze Stalowymi Ludźmi. Może oni będą wiedzieć coś więcej na jego temat?
-
Tennover “Prasar” Flamereaper
Ach tak, Stalowi Ludzie, słynni sojusznicy Rycerzy Śmierci. To idiotyczna, samobójcza opcja, której nie wziąłby pod uwagę doświadczony Rycerz Śmierci na misji. Z wyjątkiem Tennovera. Spróbował odnaleźć drogę, w miarę uczęszczaną i nią ruszył, wesoło pogwizdując. Prędzej czy później ktoś go zauważy. A wtedy taktycznie będzie mógł kogoś pojmać. Ewentualnie płaczem i błaganiem o litość zdekoncentrować przeciwnika, a następnie go skrzywdzić na cztery różne sposoby. -
Szczęśliwie twoja organizacja nie była aż tak znana w szerszych kręgach, dzięki czemu gdy dotarłeś do małego, obsadzonego przez ledwie tuzin ludzi posterunku w pobliżu traktu, ci nie zamordowali cię od razu. Większość wciąż grała w kości, grzała się przy ognisku lub jadła. Jeden jednak uniósł kuszę, gotów do strzału, a drugi, z dłonią na rękojeści miecza, poszedł w twoim kierunku.
- Kim jesteś i czego tu szukasz? To nie miejsce dla najemników i zbłąkanych rycerzy. -
Tennover “Prasar” Flamereaper
Jego organizacja może i nie była znana w szerszych kręgach, ale i tak był wdzięczny, że ruszył piechorą. Jego wierzchowiec już taki typowy nie był, w końcu Rycerze Śmierci używali wyjątkowych zwierząt. A tłumaczyć się, że to upośledzony dwunogi koń tylko z dwoma nogami nie zamierzał.
-- Oh, w takim razie to doskonale, bo nie jestem ani najemnikiem, ani zbłąkanym rycerzem. Wręcz przeciwnie nawet! Nie jestem zbłąkany, bo wiem doskonale, co zamierzam i chyba równie doskonale, gdzie iść, by zrobić to, co zamierzam. – Jak to lubił robić, gadał bzdury. Ciągle obiecał postawić dom temu, kto za nim nadąży, a nawet go przegoni w paplaninie. – A to co zamierzam, to znaleźć pewnego brzydala, Ogra, który zabił mi ciotecznego kuzyna. Wiem, że jestem dla ciebie obcy, ale zrozum przyjacielu, że moje pojawienie się tutaj nie jest takie złe! Ja zabiję Ogra, może nawet wam znanego i sobie stąd pójdę, nie będąc większym zmartwieniem dla tych, których masz pod swoją kontrolą, jak i też dla tych, którzy mają ciebie za pracownika. A, przepraszam. Zapytam grzecznie. Znasz może Ogra Oguna? Muszę ujebać mu jaja i najlepiej też głowę. -
Na wspomnienie o celu twojego przybycia wszyscy nastawili uszu, a gdy padło imię Ogra, nikt już nawet nie udawał, że nie interesuje ich ta rozmowa, bo było wręcz przeciwnie.
- Tak, jest nam znany. Aż za dobrze. Jego banda jest wyjątkowo okrutna, nawet jak na ogrze standardy, podobno terroryzuje nawet swoich podwładnych i pobratymców. Nie ukrywam, że zabicie go byłoby bardziej niż mile widziane, ale zanim, jeśli w ogóle, pozwolimy ci przejść dalej, powiedz kim jesteś i czym się zajmujesz. -
Tennover “Prasar” Flamereaper
-- Jestem, jak szlachetni panowie widzą – tutaj wskazał na swoją zbroję – Spod zupełnie innej władzy, niż wasza i spod zupełnie innych poglądów, niż wasze. Mówcie mi Prasar, a to, czym się zajmuję, nie jest już dla was żadną tajemnicą. Zabijam wrednych chujków, dla korzyści zarówno ogółu, jak i też własnej. Tylko, że mi nie płacą. Gdyby płacili, to byłbym najemnikiem. A tak to tylko eksterminuję i zabijam. -
- Robisz to po to, żeby się sprawdzić? Dla przyjemności z zabijania? Aby się zemścić lub uczynić świat lepszym?
-
Tennover “Prasar” Flamereaper
-- By zaimponować paniom – odparł, niezbyt przejęty. Dlaczego w sumie dołączył do Zakonu Śmierci? Nie pamiętał. Chyba ktoś go w to wrobił. A ktoś, miał na myśli swojego mistrza. – Zabiję jednego chuja, w jego miejsce wskoczy drugi. I tak błędne koło się będzie toczyć. Na szczęście jednak, w ciągłym tym imponowaniu ruszam na coraz to trudniejsze cele, przez co, jako skutek uboczny, uczyniam daną okolicę bezpieczniejszą. Na jakiś czas. -
- Możemy odeskortować cię do miejsca, w którym ostatnio widzieliśmy tego bydlaka. Nie żebyśmy bali się o twoje bezpieczeństwo, z pewnością sam sobie doskonale poradzisz ze wszystkim, co mogłoby na ciebie czekać w tych górach, ale zwyczajnie ci nie ufamy, więc wolimy mieć cię na oku, dopóki nie zgładzisz Ogra i jego bandy. Gdy dostarczysz nam ich łby, pozwolimy ci iść dalej, gdziekolwiek zechcesz, a nawet wynagrodzimy za pomoc.
-
Tennover “Prasar” Flamereaper
-- Zgadzam się – odparł Prasar, zadowolony, że przyjdzie mu odebrać dwie nagrody za tę samą robotę. Plus nie będzie musiał go tak mocno tropić, ponieważ Stalowi Ludzie mogli go lekko naprowadzić. Dopóki nie zorientują się, że chociaż Rycerze Śmierci nie zataczają jeszcze tak szerokich kręgów w popularności, jak Pakt Trzech, to jednak w którejś świątyni dzwonią dzwony i mogą się zorientować, że prowadzą mordercę na mordercę. Ale to problem na inną chwilę. Jak na razie położył ręce na swoich mieczach. – No to co? W drogę. Nie dajmy mu żyć dłużej, niż jest mu to pisane. -
Nie mogąc całkowicie opuścić posterunku, żołnierze Stalowych zorganizowali krótką naradę po czym ośmiu zostało w wieży, a czterech pozostałych ( w tym ten, z którym do tej pory rozmawiałeś) miało ci towarzyszyć. Dwóch ruszyło przodem, pozostali za tobą. Podróż zajęła wam kilka godzin, zbliżał się wieczór, gdy wreszcie się zatrzymaliście.
- Tam. - powiedział Stalowy, wskazując dłonią na odległy punkt. Wysilając oczy, dostrzegłeś ciemniejsze miejsce w górskim zboczu, zapewne jaskinię. - Podejrzewamy, że to tam może się kryć Ogun i jego banda. Przed wiekami Krasnoludy władały tymi górami, wciąż pełno tu szybów i tuneli, które wybudowały. Widziałem jeden, zrobił wrażenie. Był tak wielki, że Ogr nie musiałby się nawet garbić, żeby nim przejść. Ogun napadł tu nasz patrol, a potem rozpłynął się w powietrzu. Musi tu być gdzieś tunel, którym uciekł. Więcej nie wiem. Powodzenia.