Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Owszem, dotarli, a zamek się jakoś nie zmienił.
Weszli do środka.
Wnętrze również takie samo.
Zamknął Chochliki w piwnicy po czym udał się do kuchni
Obie operacje wykonałeś bez problemu.
Rozejrzał się za jedzeniem
Miałeś chleb, nieco mięsa, wodę… W sumie to tyle, wypada ruszyć się po jakieś zapasy, ale na razie Ci wystarczy.
Zjadł i wypił co miał.
I tak ogołociłeś swoją spiżarnię do czysta.
‐Jutro idę do miasta. Powiedział sam do siebie.
Więc powiedziałeś.
Położył się spać
No więc położyłeś się, a sen nadszedł dość szybko.
No i spal.
Spał, aż się obudził następnego ranka.
Sprawdził czy gnoje się nie pozabijały
Nie, wszystkie dwadzieścia sprawne, tak jak po wyjściu z portalu.
Wszedł do środka i zamknął drzwi. Otworzył ponownie portal. Chciał przyzwać chochliki ognia, krwi lub w ostateczności te zwykłe.
Przyzywanie ich nie było dobrym pomysłem. Bo choć masz wiele sił i mógłbyś to zrobić, to lepiej najpierw zaopatrzyć się w jedzenie, gdyż głodne Chochliki mogą zostać kanibalami. A czasem zdarzało się, że rzucały się na swojego pana.
Zmienił zdnie. ‐Głodne? Jeśli tak podskoczcie. Zapytał.