Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
No i spal.
Spał, aż się obudził następnego ranka.
Sprawdził czy gnoje się nie pozabijały
Nie, wszystkie dwadzieścia sprawne, tak jak po wyjściu z portalu.
Wszedł do środka i zamknął drzwi. Otworzył ponownie portal. Chciał przyzwać chochliki ognia, krwi lub w ostateczności te zwykłe.
Przyzywanie ich nie było dobrym pomysłem. Bo choć masz wiele sił i mógłbyś to zrobić, to lepiej najpierw zaopatrzyć się w jedzenie, gdyż głodne Chochliki mogą zostać kanibalami. A czasem zdarzało się, że rzucały się na swojego pana.
Zmienił zdnie. ‐Głodne? Jeśli tak podskoczcie. Zapytał.
Zgodnie podskoczyły, bo Chochliki zazwyczaj ciągle są głodne.
‐Idziemy do lasu na polowanie! Ogłosił.
Chochliki do polowania się nie nadawały, a zwłaszcza bez wyszkolenia i broni, ale zarządziłeś tak.
‐Albo najpierw was przeszkolimy. Powiedział.
No więc to powiedziałeś, ale słowa są jednym, a zamienienie ich w czyny to coś zupełnie innego.
‐Wychodzimy! Krzyknął idą w kierunku wyjścia.
I idziesz, oni też idą.
‐Niech każdy weźmie jeden patyk. Powiedział.
Jesteście w lesie, o patyki nietrudno, więc każdy sobie wziął po jednym.
‐Powtarzać za mną! Wyjął miecz i pokazał jak wykonać podstawowy atak czyi zamach
No i wykonały, uderzając w powietrze lub w siebie, gorzej i lepiej.
Pokazał im wymach boczny. ‐Stańcie w większej odległości od siebie
Wychodziło im to średnio, ale żołnierzy i tak z nich nie zrobisz.