Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Nie, raczej nie.
A ludzie?
A, i owszem było kilka wiosek.
Idziemy do najbardziej oddalonej od miasta.
//Ale jakiego miasta?//
//Każdego.
//Błagam… Ty na serio?//
//Tak
Błąkaliście się tak cały dzień, bez efektów.
‐Postój! Krzyknął. ‐Dwóch zebrać patyki na ognisko, dwóch stać na czatach, a reszta ma odpoczywać.
//Zebrałeś samych przedstawicieli płci męskiej. To po pierwsze. Po drugie to nie rozmnażają się w jedną noc, ale trwa to przynajmniej kilka miechów.//
//Kur…
//Już
No więc wykonali polecenia i po chwili czatowali, odpoczywali i znieśli nieco gałązek.
Ułożył gałęzie w stożek i zapalił je magią.
Gałązki dały dość mały ogień, który też szybko się wypali.
‐Jest tu coś większego? Zapytał zbieraczy
Na brak drzew i krzewów nie możesz narzekać.
//Chodziło mi o coś na ziemii.
Chochliki uzbierały tylko to, co mogły unieść. W końcu to istoty dość głupie i wątłe, lepsze mięso armatnie niż żołnierze.