Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐ Na tyle, że dzięki niej będziemy ustawieni na większość życia.
‐A wiecie przynajmniej, jak miała wyglądać?
‐ Jasne, że tak. Jeździła tędy często, ale miała większą obstawę i zawsze uciekała. Mimo to widzieliśmy ją. A teraz już nam nie ucieknie.
‐Czy to nie dziwne, że znowu jedzie tą samą drogą, lecz tym razem z mniejszą obstawą?
‐ byłoby dziwne gdyby nie to, że to jedyna droga.
Uśmiechnął się. ‐Na pewno?
‐ Na pewno. ‐ powiedział jeden z nich dając jakiś gest ręką. Z zarośli przy drodze zaczęli wychodzić kolejni bandyci. Za wozem też było kilku.
‐Właśnie się nabraliście, jak można być tak głupim, żeby zapomnieć, że można jechać okrężną drogą i zapłacić komuś za zwrócenie na siebie uwagi?
‐ Nie ma okrężnej drogi. Żyjemy tu od dziecka i wiemy, że to jedyna droga do jej celu. A Ty pewnie nawet nie wiesz gdzie masz ją zawieść.
‐Ja? Rzuca im papier pod nogi. Miałem ją zawieźć do Hammer.
‐ Ta… Jasne. ‐ Koniec gadek. Nas jest więcej. Albo spieprzasz, albo giniesz.
‐Wiecie co? Wybieram pierwszą opcję. Tu wypalił z kuszy i wręcz natychmiast uderzył batem w konie by je przestraszyć i popędzić go galopu. Wszystko na jedną kartę. //Miałem inny wybór?
//Mogłeś do nich dołączyć lub zginąć.// Bandyci usunęli Ci się z drogi, ale zaraz zaczęli strzelać z łuków zabijając strażnika.
‐Przypłaszczyć się do wozu! To są idioci, nie trawią ludzi w wozie pędzącym przed siebie! A tak poza tym, daleko jeszcze?!
Twój towarzysz i szlachcianka padli tak płasko jak tylko mogli. Strzały śmigają niebezpiecznie blisko Ciebie.
Gnali dalej przed siebie, obserwował co się dzieje. Sam leżał przypłaszczony do wozu.
Bandyci starają się unieruchomić wóz strzelając do Ciebie i w koła. Widać już jedną z wiosek w pobliżu dworku.
‐Dalej! Wytrzymamy! Przypłaszczył się jeszcze niżej, ochronił głowę rękami.
Było tak blisko aż… Jeden z bandytów trafił jednego z koni głowę. Zabił go, a drugi się spłoszył.
Odciął wodze martwego konia. Rąbnął batem żywego, by ten biegł dalej ciągnąc wóz. Nie ucieknie do tyłu, ani na boki, bo las. Będzie uciekał do przodu.