Wilst Werlon
-
Dyniogłowy
Użył swojej magii, żeby kobieta (i tylko ona) usłyszała głośny płacz kilkanaście metrów przed nią. Musiał wywabić ją dalej od wioski, a Magia Szaleństwa mogła się temu przysłużyć. W końcu to kobieta, wrażliwa istota. -
Instynkt macierzyński zadziałał poprawnie, choć wahała się przez chwilę. Najpewniej myślała, że to żadne z towarzyszących jej dzieci, ale później uznała, że jakieś mogło przemknąć się obok niej lub był to inny bachor, potrzebujący pomocy. Dlatego odłożyła swój koszyk i ruszyła naprzód, nawołując wyimaginowane maleństwo, czym wzbudziła zainteresowanie reszty dzieci.
-
Dyniogłowy
Ruszył za nią, skradając się. Przy okazji spróbował użyć swojej magii, by dzieci straciły matkę z pola widzenia. -
Wszystko szło sprawnie, a Ciebie wydała dopiero jakaś sucha gałązka, na którą przypadkiem nadepnąłeś. Kobieta odruchowo odwróciła się, a gdy Cię zobaczyła, od razu zaczęła krzyczeć ze strachu i uciekać, zapominając o Twojej iluzji płaczącego dziecka.
-
Dyniogłowy
Rzucił się w pogoń za nią, starając się zwalić ją z nóg. Używając nadal swojej magii, postarał się ją pozbawić tchu od tego całego przerażenia. -
Udało Ci się i po krótkim pościgu zdołałeś dognać kobietę, a następnie powalić ją na ziemię.
-
Dyniogłowy
Zasłonił jej usta i czekał w milczeniu, nasłuchując, czy ktoś nie ruszył jej na pomoc. -
Ta próbowała Ci się jakoś wyrwać, a nawet ugryźć w dłoń, ale nie dawało to oczekiwanych efektów. Dzieci, z którymi tu przyszła, na pewno zauważyły jej zniknięcie, ale jest jeszcze za wcześnie, aby zaczęły się tym martwić.
-
Dyniogłowy
To na krótką chwilę. Spróbował złamać ją psychicznie i przejąć nad nią kontrolę, by następnie spróbować wydobyć z niej informacje. -
Była prostą, a do tego teraz jeszcze przerażoną, chłopką, więc nie zajęło Ci to dużo czasu. Jej umysł stoi otworem, pytanie tylko, jakie informacje pragniesz od niej uzyskać?
-
Dyniogłowy
Zaczął od oczywistych dla niej, czyli to, co wiedziała o wiosce i okolicy. Starał się wyłapywać jedynie użyteczne informacje. -
W wiosce mieszkało trzydzieści osiem osób, w co wlicza się tuzin dzieci, trzynaście kobiet i tyle samo mężczyzn. Poza dwiema oborami, spichlerzem, kilkoma kurnikami, chlewami, jedną stajnią i niewielką gospodą wszystkie budynki były chatami mieszkalnymi.
-
Dyniogłowy
Tyle się przydało. Czy jej dzieci już wyruszyły na jej poszukiwania? Wolał nie zostawiać świadków w tym miejscu, bo mógłby zaliczyć sporą wtopę, czego chciał uniknąć zwłaszcza podczas swojej pierwszej misji pod nowym dowództwem. -
Owszem, ale póki co ograniczały się do chodzenia wokół miejsca, gdzie widziały ją po raz ostatni i nawoływania, więc raczej nie musisz martwić się tym, że Cię zauważą. No, chyba że je też zabierzesz ze sobą lub zgładzisz na miejscu.
-
Dyniogłowy
Zaginięcie całej rodziny wzbudzi podejrzenia, natomiast zagubione dzieci zwrócą uwagę najpierw na siebie, później na powody, dlaczego się zgubiły. Co i tak w praktyce oznaczało, że mają kilka godzin, zanim chłopi zorientują się, że tutaj są kłopoty. I to te śmiercionośne. Dlatego zmodyfikował lekko kobietę i swoją magią postarał się o sfałszowanie jej nagłego zniknięcia. Przewróciła się, bo się przetraszyła węża w trawie. Straciła na chwilę przytomność, lecz teraz się ocknęła i może wracać do dzieci. Taak. Będzie ukrytą marionetką i w tym celu ją zmodyfikował, ulepszył swoją magią. Później, jak miał już pewność, że zapomniała o czającym się tutaj Upiorze ( a przynajmniej słowa nie piśnie na ten temat), to ją wypuścił do dzieci. MIał informacje, to najważniejsze. -
I rzeczywiście odeszła, przez co Twoje manipulowanie jej umysłem i wspomnieniami musiało się powieść. I faktycznie, mogło to być o wiele lepsze, bardziej finezyjne, acz nie masz pewności czy pozostali najemnicy tego nie zrujnują.
-
Dyniogłowy
Poczekał jeszcze kilka minut, a następnie ruszył w stronę obozu swoich tymczasowych sojuszników. Oczywiście, skradając się, nie chciał psuć niespodzianki ludziom, których później jeszcze będzie odwiedzał. -
- Kurwaaa! - krzyknął jeden z najemników stojących na warcie, gdy zauważył cię dosłownie w ostatniej chwili, wyłaniającego się z krzaków. Nawet mimo wspólnej pracy, łowcy niewolników jakoś wybitnie do ciebie nie przywykli, nie do twojej budzącej w nich lęk aparycji. - No i na cholerę się tak podkradasz? - zapytał, gdy się nieco uspokoił, ale pewnie spodziewał się, że nie odpowiesz.
-
Dyniogłowy.
Zignorował go i ruszył do środka obozu, by poszukać szefa najemników. Miał informacje, które się przydadzą. -
Mruknął coś pod nosem, gdy odszedłeś, ale na tym się skończyło. Herszta bandy znalazłeś, gdy rozmawiał z dwójką swoich ludzi, w czasie podróży domyśliłeś się, że to jego zastępcy lub porucznicy. Na twój widok wydał im jeszcze szeptem kilka ostatnich poleceń i odprawił ich.
- I co? Będziesz się tak na mnie gapić czy masz tym razem jakiś powód?