//Nie. Tylko Dzikie Hordy.///
Degnat:
Nikogo już nie było.
Angel:
Tyle, że armii orków już dawno nie było. Mogłeś co najmniej zobaczyć ich oddalone sylwetki na horyzoncie.
Ruiny jak ruiny. Płonące zgliszcza, które kiedyś były chatami, warsztatami, stodołami, szopami i całą resztą. Tu i tam leżała ciała wieśniaków. Głównie mężczyzn. Kobiet i dzieci nie było widać.
‐ Musimy ich odratować! Znajdźmy sobie jakichś towarzyszy broni, najemników itd, a orków zniewólmy, poćwiartujmy i zakopmy! Ale najpierw ich pochowajmy.
Zaczął kopać doły, które miały służyć jako groby wieśniaków. Szukał Iana.
‐pfff po co nam najemnicy, sami ich poćwiartujmy doktorku. Swoją drogą jeżeli teraz zaczniesz marudzić, ze nie pokonamy ich bez armii… to dobrze się słada, sami sobie ją zrobimy, potrzebujemy tylko tajemnej sztuki zwanej nekromancją.
‐ Kobiety i dzieci wzięli jako darmowa robota przy niewolniczej pracy, a kobiety pewnie na gwałt wzięli, je**ne orcze zjeby. Masz rację, wampirze, ożywmy ich, ale musimy znaleźć też cmentarz, co nie, Heinrich?
‐ Jest faktem, że zombie to bezmyślne istoty i są przeciwieństwem do kościotrupów, ale można ich ożywić jako mięsko armatnie, ale jak mówiłem, musimy znaleźć jakiś cmentarz. Można też ich ogołocić ze skóry.
‐ Właśnie mi o to chodzi. Musimy wybrać mniejsze zło i ich ocalić. Pamiętajcie, że ożywieńcy są całkowicie oddani temu, który ich ożywił. Więc będę ich miał na skinięcie palca. Jak nie, możecie ich pościnać.