Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Podpalanie magią tak średnio szło, ale jakoś…
Bell skupił się bardziej próbując podpalić małą część siana.
Pojawił się mały płomyczek.
Przykrył ten płomyczek najsuchszym sianem i poczekał aż zrobi się ognisko po czym wyszedł ze składu.
No i się pali. ‐ Brawo podpalaczu. ‐ żartował jeden z Łaków.
‐Co dalej?Czarne słońce powinno tu przyjść po broń, nie?
‐ Przyjdą dopiero jak wszystko stanie w płomieniach.
‐To chwilę zajmie, magiem ognia nie jestem.
‐ Ktoś idzie. ‐ powiedział Łak po czym wskazał na kilka sylwetek w pobliżu.
Bell przygotował miecz i nóż. ‐Trochę ich dużo.
‐ Ja widzę tam piątkę ludzi. Nieuzbrojonych. Skoro to dla Ciebie takie zagrożenie…
‐Nieuzbrojonych? Bell przyjrzał się bliżej.
‐ Bez zbroi i broni w ręku. Może mają coś przy sobie, ale wątpię. Mimo to miej i na oku kiedy się zbliżą.
Bell czekał aż się zbliżą i przyjrzał się “temu”.
To było trzech ludzi i dwóch elfów w strojach cywilnych. Biegli do portu, bo pewnie byli ludźmi odpowiedzialnymi za te składy.
Hieronim rozglądał się za jakąś pracą
MrStick: Rozglądnie nie wiele daje.
//Nie o to chodziło… Idzie do karczmy i pyta się o sytuację, czy jest potrzebna jakaś pomoc
MrStick: ‐ Dziee tam. Najwyżej możesz karczmą pozamiatać, to dam ci ze 4 srebrniki. ‐ odpowiedział karczmarz.
Bell zbliżył się do cywili. ‐Idźcie do domów.