Miasto Gilgasz.
-
-
-
-
-
-
-
-
wiewiur500kuba
b]Gdurb**
Sprawdził porę dnia.
Tarn
Rzucił w jedną z nich krzesłem, a drugiej uniknął, szukając wzrokiem kolejnego krzesła.
Troyus
‐ Ha! Wiedziałem że straż stoi tutaj na wysokim poziomie! Takim ludziom jak Wy należy się szacunek, a może i też podniesienie pensji?! Przecież każdy kto poświęca swe życie dla innych wart jest więcej, niż tysiąc ludzi myślących tylko o sobie! Wiedziałem, że wizyta w tym Waszym zacnym przybytku i poproszenie Was, zacni i mężni Panowie to wybór najlepszy z najlepszych! Gdyby Panowie coś znaleźli, proszę nas zawiadomić. Waszym wspaniałym wzrokiem na pewno Nas wypatrzycie. W końcu ciężko oderwać wzrok od tak wspaniałego wierzchowca jakim jest Havir! No, Sanczo jedźmy gdzie indziej, jakieś roboty poszukać, musimy z czegoś żyć do czasu, aż Ci zacni i szlachetni Panowie odnajdą winowajcę i wykonają jedną z najlepszych rzeczy jaką człowiek może wykonywać! Wymierzą mu sprawiedliwość! Świat jest piękny, skoro żyją w nim tak zacni i wspaniali ludzie jak Ci ze Straży Miejskiej!‐ Rzekł, po czym ruszył na swym zacnym i królewskim Havirze szukać jakieś Tablicy Ogłoszeń. -
Kuba1001
Hypeq:
//No właśnie się stanie, nie lubię kiedy ktoś GM’uje samego siebie, także do poprawy.//
Max:
Pudłowałeś, choć Goblin w ferworze ucieczki chyba coś schrzanił i pomylił trasy, przez co zawędrował w ślepy zaułek, stając między ścianą i wkuwionym Tobą.
Vader:
‐ Masz szczęście, bo dziś miałem je zdjąć, z racji braku chętnych.
Taczka:
Trafiłeś tam bez problemów, w oddali widząc dwóch kmiotów na osłach.
‐ A Ty czego? Tobie też sakiewkę ukrad… O kuwa… ‐ chciał zadrwić strażnik, lecz na widok głowy jednego z groźniejszych skrytobójców w mieście i okolicach, zdecydowanie zaniemówił.
Wiewiur:
Wieczór.O ile pierwsza akcja powiodła się bez szkód, to druga już nie, gdyż uniknięta co prawda kula ognia trafiła w barek z alkoholami i gobelin, oczywiście doprowadzając w ten sposób do efektownego pożaru.
//Gdy to pisałeś… Nudziło Ci się, nie?//
Gdy odszedłeś, strażnik najwyraźniej odetchnął z ulgą, a z racji bliskości do bramy i tablicy ogłoszeń, trafiłeś do niej dość prędko. Lecz jakie zadania to Was interesowały? -
-
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
Wszedł więc do swej kuźni i zabrał się za przygotowywanie kolacji.Tarn
Czy ma on szanse przebiec obok kobieciny?Troyus
// Trochę tak, ale też chciałem by poczuł się trochę głupio. No bo wiesz, pewno zleje ich sprawę, a ten g tu wychwala, jaki to on mężny i w ogóle pokłada w nim wszelkie nadzieje//
Szukał czegokolwiek co byłoby w sam raz dla takich jak on i Sanczo. Czyli czegoś bohaterskiego, wyniosłego, pełnego przygód, czegoś co sprawi że stanie się on wielkim herosem. // A tak serio, to z tego co pamiętam miałeś dla niego jakiś plan. Realizuj//
-
-
Kuba1001
Hypeq:
//To wystarczający powód, bo jest to łamanie Regulaminu. Zacznij tak, jak zaczyna każdy, i po kłopocie.//
Taczka:
‐ Zdaję się, że kapitan. ‐ wyjaśnił, tłumacząc Ci drogę do jego gabinetu i przy okazji przyglądając się czerepowi zabójcy.
Vader:
‐ Dokładnie. Więc proszę, śmiało. Zaczynaj. ‐ odrzekł, układając dłonie w piramidkę i opierając łokcie na blacie biurka. Zapewne miał na myśli Twój życiorys, referencje, opis załogi i okrętu oraz tym podobne.
Max:
Udało się, choć teraz już nie masz co liczyć na użycie Magii w tym starciu. Choć może ona nie być potrzebna, gdyż Goblin uniósł ręce w obronnym geście i również zaczął podchodzić, zapewne aby zwrócić sakiewkę.
Wiewiur:
Nie minęło dużo czasu nim zjadłeś, zasnąłeś i obudziłeś się dnia następnego.
//Przyspieszyłem akcję o jeden lub dwa posty, ale chyba nie masz mi tego za złe, co nie?//Może i nie są one wysokie, ani też niskie, ale raczej umiarkowane. Mimo to są, a to już coś.
Właściwie było ich sporo, może naprawdę dobrze byłoby ograniczyć się tylko do jednego konkretnego?
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
//Gówno prawda.//
Taczka:
Trafiłeś tam bez problemów, było nawet otwarte.
Max:
Udało się, choć tylko częściowo, gdyż gdy tylko zacząłeś go wlec za sobą, poczułeś ogromny ból w prawej dłoni, kiedy zatopił on tam swoje zęby i krótki, ząbkowany nóż, a potem uciekł i w sumie tyle go widziałeś. Ale sakiewkę wciąż masz, swoją i tą skradzioną. -