Miasto Gilgasz.
-
-
-
Kuba1001
Jok:
//A teraz zacytuj mi mój ostatni post, ja nie mam zamiaru go szukać, a przyznasz, że trochę minęło i raczej nie odpiszę bez rzucenia okiem na to, co było wcześniej?//
Max:
‐ Nie widać, kuwa?! ‐ krzyknął i miałeś teraz niemalże pewność, że to Ty staniesz się celem jego ataku furii. Na szczęście Krasnolud w porę się opanował i pociągnął łyka wódki z piersiówki, wznawiając marsz. ‐ Piwo mi wylali, skuwysyny je**ne. -
-
-
JokTovenson
Kuba1001 pisze:Rafael:
//Teraz to już musztarda po obiedzie, nie myśl że każdy wątek będzie na Ciebie czekać tych kilka miesięcy, obaj NPC, z którymi rozmawiałeś, już dawno stąd wybyli.//
Wiatrowiej:
Korytarz był długi na jakieś siedem metrów, więc możesz skorzystać z kadzidełka, ale trochę zajmie, nim zacznie działać, a do tego czasu mogą się połapać.
CC4:
O dziwo, starczyło, a Ork padł obok Ciebie, również żywy, ale oszołomiony wyładowaniem. -
-
-
Kuba1001
Max:
‐ Jak im wytłumaczę, to zrozumieją wszyscy, nawet stary. ‐ odrzekł, używając zwrotu, jaki podłapałeś od innych strażników, a oznaczał on przełożonego Was wszystkich, naczelnika miejskiej straży z Gilgasz.
Jok:
Powoli wokół Ciebie zaczęło roić się od popielatego dymu. Mimo iż go wdychałeś, nie czułeś żadnych negatywnych efektów, co tylko utwierdza Cię w przekonaniu, że zażyte antidotum działa. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
Pokiwał głową i zostawił Cię na zewnątrz, wracając po kilku minutach, prowadząc za sobą pięciu ludzkich strażników miejskich słusznej postury, z którymi to niezwłocznie ruszył do feralnej karczmy.
Jok:
W środku czekały na Ciebie olbrzymie bogactwa, jednakże nie w postaci klasycznego złota, srebra, klejnotów i tym podobnych skarbów, lecz były to… Suknie. Owszem, wykonane z różnych materiałów, o różnym kolorze i kroju, ale nawet Twoje nieprawione w rozpoznawaniu sukien oko doskonale widziało, że nie są to byle fatałaszki z miejskiego targu, ale ubrania, na jakie mogą pozwolić sobie tylko damy z zamożnego mieszczaństwa, arystokracji i tym podobnych stanów. -
-
-
Kuba1001
Max:
Nie uszliście daleko, w końcu Krasnolud przypomniał sobie, że nie macie planu, a pakowanie się tam bez niego, to raczej zły plan, więc zatrzymał pochód strażników i wyjaśnił:
‐ Ja i dwóch ludzi wchodzimy od przodu, jeden zostaje przy drzwiach, żeby nikt nie spie**olił, a reszta idzie na tyły, też tam czeka, a jakby było trzeba, to i wkracza. Jasne?
Jok:
Udało Ci się zapakować wszystkie, spieniężenie łupu nie będzie trudne, ale lepiej nie wręczać sukni nikomu z Gilgasz, jeśli nie chcesz zapłacić za to głową, w końcu rezydentka wieży dość szybko poskłada sobie wszystko w głowie i wyśle na Ciebie swoich siepaczy. -
-
Attero
Gilgasz, idealne miejsce dla takiego typka jak Aurelio. Wyszedł właśnie ze swojego mieszkania, znajdującego się w jednej ze spokojniejszych dzielnic tego miasta i ruszył przed siebie. A gdzie? Pewnie do portu, mnóstwo podróżnych i kupców, z których można zedrzeć niezłą sumkę. Nawet jeśli jest późno, zawsze można kogoś oszukać, nie? Idzie spokojnym krokiem w stronę portu, wie, że tu jest puki co bezpieczny, więc nie musi się spieszyć.