Miasto Gilgasz.
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Słyszałeś po drodze jakieś dziwne dźwięki i tym podobne, jak łamane gałęzie, ale to odgłosy typowe dla wszystkich lasów, niekoniecznie tych zamieszkanych tak gęsto przez bandytów. Niemniej, nie masz co liczyć na wiele, samotny podróżnik, taki jak Ty, nie pokazujący swoją aparycją jakiegokolwiek bogactwa, nie jest zbyt łakomym kąskiem. Możesz liczyć tylko na płotki, tak jak ten Goblin, którego dostrzegłeś, gdy przemykał w ślad za Tobą, od krzaka do krzaka.
-
-
-
-
-
Kuba1001
Ray:
‐ Ej, Ty! ‐ usłyszałeś za swoich pleców gardłowy okrzyk. ‐ Zgubiłeś się czy co?
Gdy się odwróciłeś, dostrzegłeś upiornie szczerzącego kły Orka, odzianego w ubrania z niewygarbowanej i oprawionej skóry, najpewniej własnoręcznie zdartej z zabitych zwierząt. Przy pasku miał ząbkowany nóż, w czymś na kształt kołczanu na plecach kilka oszczepów, a w dłoniach dwuręczny topór o pojedynczym ostrzu.
Attero:
‐ Może w następnej partyjce? ‐ zapytał kapitan, a reszta się z nim zgodziła, więc wyłożyli karty na stół. Tobie wypada uczynić podobnie. Z tego, co widzisz, to chorąży ma papier, kapitan nożyce, a Elfka kamień, zaś Ty dysponujesz tym samym, co ona. -
-
-
-
Kuba1001
Odwrócił się na pięcie i odszedł kilka kroków, odwracając się i rozkładając szeroko ramiona.
‐ Jesteśmy na miejscu.
Nim zdążyłeś cokolwiek zrobić, usłyszałeś za sobą rechot, a gdy się odwróciłeś, dostrzegłeś tego samego Goblina, celującego do Ciebie z napiętego już łuku, na cięciwie którego tkwiła strzała. -
-
-
-
-