Miasto Gilgasz.
-
-
Kuba1001
Po chwili zobaczyłeś ciemność i nie czułeś już nic… Do czasu. O dziwo, przeżyłeś, ale daleko było Ci do szczęścia. Jak szybko się zorientowałeś, masz paskudną ranę na głowie, Ork chybił minimalnie, ale i tak doprowadził do sporej utraty krwi, musisz pożegnać się też z prawym uchem i skórą na głowie oraz policzku w jego pobliżu. Najwidoczniej uznał Cię za martwego, bo leżałeś tam, gdzie zostałeś napadnięty, ograbiony ze wszystkiego, nawet ubrań. Na dodatek zbliżał się zmrok.
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Strażnicy, na Twój widok, ryknęli gromkim śmiechem, ale przestali, gdy zobaczyli w jakim stanie się znajdujesz. Zabrali Cię ze sobą i tutaj znów ogarnęła Cię ciemność.
Obudziłeś się następnego dnia, na jakimś łóżku, niezbyt wygodnym, ale i tak lepszym od gołej ziemi. Zauważyłeś, że rana na Twojej głowie została obandażowana, a Ty znajdowałeś się w niewielkim pomieszczeniu, gdzie poza łóżkiem było tylko krzesło, niewielki stolik, okno i drzwi prowadzące na zewnątrz. Na krześle leżała tunika bez rękawów, peleryna, spodnie i buty, wszystkie w jednakowym odcieniu brązu, które warto byłoby założyć, bo raczej nie wypada paradować po mieście z gołą dupą. -
-
-
Kuba1001
Ray:
Pewnie i tak. Jeśli zaś chodzi o plan, to na razie wymyśliłeś jedynie, że powinieneś ruszyć dupę, aby dowiedzieć się, gdzie jesteś, kto Cię uratował i wymyślić jakiś sposób na zarobienie złota, za które kupisz nowy ekwipunek i spróbujesz się zemścić.
Mozimo:
Jednakże nim mógł postawić stopę w jednej z licznych karczm portowego Gilgasz, najpierw musiał zostać zatrzymany przez dwóch strażników pod miejską bramą, którzy poddali go rutynowej kontroli.
‐ Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, status społeczny i cel przybycia do miasta? -
Mozimo
‐ Martis Swan do usług. ‐ ukłonił się straży. ‐ Pochodzę z wioski na zachód od miasta. Jestem wędrowcem, zamierzam zatrzymać i pokręcić się parę dni po mieście nim wyruszę w dalszą podróż.‐ dodał. Mam jedno pytanie, a dokładnie to gdzie mogę znaleźć jakąś karczmę?‐ zapytał po czym uśmiechnął się i zamilkł.
-
-
Kuba1001
Mozimo:
Straż bez żadnych dalszych pytań wpuściła Cię do miasta, choć nie odpowiedzieli na Twoje pytanie. Cóż, nie musieli, bo stojąc jeszcze w miejskiej bramie widziałeś przynajmniej kilka karczm, już przy samym wejściu do miasta, a głębiej musiało być ich więcej, łącznie kilkanaście różnych przybytków tego typu w całym mieście, jak przystało na serce verdeńskiego handlu i nadmorską metropolię.
Ray:
Dostrzegłeś kilku miejskich strażników, którzy byli zajęci swoimi sprawami, więc odpowiedzi na swoje pytania już właściwie znałeś. -
-
-
-
-
Mozimo
Po przekroczeniu bramy Martis natychmiast udał się do portu w celu znalezienia karczmy. Gdy już tam dotarł wszedł do pierwszej karczmy jaką zobaczył. Podszedł do baru i usiadł, położył ręce na stole, po czym powiedział. ‐ Dobry wieczór karczmarzu, chciałbym zamówić kufel piwa i zebrać kilka informacji na temat okolicy. Oczywiście zapłacę za każdą wartościową informacje. ‐ Co byś powiedział na 1 sztukę złota za każdą odpowiedź na moje pytanie? ‐ zapytał Martis uśmiechając się do karczmarza