Miasto Gilgasz.
-
Mozimo
Po przekroczeniu bramy Martis natychmiast udał się do portu w celu znalezienia karczmy. Gdy już tam dotarł wszedł do pierwszej karczmy jaką zobaczył. Podszedł do baru i usiadł, położył ręce na stole, po czym powiedział. ‐ Dobry wieczór karczmarzu, chciałbym zamówić kufel piwa i zebrać kilka informacji na temat okolicy. Oczywiście zapłacę za każdą wartościową informacje. ‐ Co byś powiedział na 1 sztukę złota za każdą odpowiedź na moje pytanie? ‐ zapytał Martis uśmiechając się do karczmarza
-
-
-
Kuba1001
Mozimo:
‐ Nie jestem księgą tajemnej wiedzy. ‐ burknął tamten, stawiając Ci na ladzie kufel piwa. ‐ Dwa złota… I tyle samo za informacje, to może wtedy jednak pobawimy się w księgę.
Ray:
‐ A znasz Ty się na czymś, synek? ‐ zapytał w odpowiedzi podstarzały już, choć wciąż dobrze zbudowany i silny, zahartowany latami pracy przy kowadle, Krasnolud.
Attero:
Pokiwała głową i szczęście tym razem uśmiechnęło się do Ciebie, Twój papier bił jej kamień, więc zwycięstwo i pula są Twoje. -
-
-
Kuba1001
Ray:
‐ Taaa… Nie wiem, możesz mi przywozić żelazo, studzić i porządkować wyroby i tak dalej, ale do kowadła Cię wolę nie dopuszczać. Będę płacić Ci pięć złota na dzień. Stoi?
Mozimo:
‐ Wszędzie. ‐ odparł tamten. ‐ Najlepiej na tablicy ogłoszeń, pełno tu takich. A okolica to niebezpieczna, potworów i zwierząt to może i niewiele, ale pełno bandytów i rabusiów, którzy czają się na podróżnych, a tych jest nie dość, że pełno, to jeszcze każdy zwozi tu różne bogactwa, żeby je sprzedać, albo wraca ze złotem. -
-
-
Kuba1001
Ray:
//Tak trochę Cię opie**olił, skoro piwo w karczmie kosztuje zwykle dwa złota za kufel. Dlatego proponuję się jednak wykłócać i targować, znaleźć innego pracodawcę czy coś. No, chyba że nie chcesz, wtedy zwyczajnie mogę przewinąć kilkanaście dni, aż uzbierasz przyzwoitą sumę. Albo postanowisz wykorzystać wątek, jaki dla Ciebie przygotowałem, czyli służbę w miejskiej straży. Wybór należy do Ciebie.//
Mozimo:
//Ty piszesz działanie, ja efekt. Teraz się nie przyczepię, bo to nic wielkiego, ale na przyszłość pamiętaj o tym.//
Ano, znalazłeś. Niestety, byłeś w porcie, więc znalazłeś tu głównie zlecenia dotyczące zaciągnięcia się na jakiś statek czy okręt, do straży portowej, jako magazynier czy inny robotnik… Była też mowa o jakichś zawodach sztuk walk organizowanych w jednej z lokalnych mordowni. -
-
-
-
-
Kuba1001
Ray:
‐ Ale masz świadomość, że musisz mieć jakieś umiejętności i że to nie jest jakaś tam robota, ale służba na minimum kilka miesięcy, tak?
Mozimo:
Znalazłeś takową na obrzeżach miasta, pomalowany na czarno lokal, z którego już z daleka czuć było smród odchodów, krwi, tanich alkoholi, wymiocin i dymu tytoniowego. Przed wejściem siedział jakiś mięśniak, zapewne lokalny wykidajło, ale obrzucił Cię tylko krótkim spojrzeniem i wpuścił do środka bez słowa, najwidoczniej chciał mieć Cię z głowy jak najszybciej, ponieważ dostrzegłeś idącą w jego stronę Elfkę, zapewne jedną z licznych w tym mieście kobiet lekkich obyczajów. -
-
-
-
Kuba1001
Ray:
‐ No to idź do dowódcy, drogę chyba jeszcze pamiętasz?
Attero:
Na kolejną partyjkę byli gotowi, ale na podbicie stawki już niekoniecznie, ponownie weszli do gry z małymi sumkami, oscylującymi wokół pięciu złotników. Gdyby nie dyskretna pomoc kapitana, tamten chorąży wyłożyłby tylko dwa.
Mozimo:
Lokal wyglądał tak samo paskudnie w środku jak z zewnątrz: Stara farba odpadająca płatami, wiekowe meble, które były składane do kupy tak wiele razy, że teraz zdawały się rozpadać przy każdym ruchu siedzącego na nich lub przy nich klientów… Klientela też nie była zbyt miła czy pogodna, to głównie twardzi i bezwzględni najemnicy, przemytnicy handlujący nielegalnymi substancjami odurzającymi, takimi jak Niebieski Proszek, zawodowi skrytobójcy, mordercy zabijający dla przyjemności, a nie złota, typowe walimordy i obszczymurki. Wnętrze karczmy wypełniał duszący dym z fajek oraz woń kiepskiej jakości alkoholu, niemytych ciał i stęchlizny. Gdy tylko przekroczyłeś próg, wszyscy, którzy nie byli pijani w trzy dupy lub odurzeni jakimiś przyjemności, wbili w Ciebie swoje spojrzenia. Teraz masz ostatnią okazję, żeby wyjść i nigdy nie wracać, bo jeśli wejdziesz i okażesz słabość lub jakoś ich wku*wisz, to wątpliwe, żebyś dożył następnego dnia. -