Miasto Ur
-
Kuba1001
Vader:
Trafiliście pod ciężkie, żelazne wrota, które Goblin otworzył dysponując odpowiednimi kluczami, a później wkroczyliście do pomieszczenia, które mogło uchodzić za jakiś salon, gdyż były tam stoły, krzesła, łóżka i fotele, a gnieździło się tam nieco ponad tuzin najemników różnych ras.
Wiewiur:
Jako iż inni Ci pomogli, poszło sprawnie. No i jako że wychodzi, iż macie więcej broni, niż to potrzebne na tak skromną drużynę, to najpewniej możesz sobie nieco przywłaszczyć, w końcu dla dobra pozostałych.
Zohan:
Poszło sprawnie, gdyż inni nie sterczeli, ale też pomagali. Swego kompana znalazłeś niewiele dalej, gdy przypatrywał się jakimś śladom na skraju obozu. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
Pokręcił głową i wskazał na ślady, doskonale widoczne w pustynnym piasku.
‐ Widzisz to?
Wiewiur:
To już zależy od jego inwencji twórczej. Niemniej, spośród łowców chyba nikt nie zginął, jeśli chodzi o resztę to macie trzy trupy.
Vader:
‐ Czego? ‐ spytał w odpowiedzi, najwidoczniej nie rozumiejąc o co Ci w ogóle chodzi. -
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Ja idę z szefo porozmawiać, Ty masz tu czekać z resztą. ‐ wyjaśnił zielonoskóry i udał się do jednych z drzwi.
Taczka:
Trafiłaś akurat na porę jednego z posiłków, choć chyba przyjdzie Ci biesiadować samej, ponieważ nie zauważyłaś nigdzie w pobliżu jadalni, ani w niej samej, żadnych domowników, może poza służbą.
Wiewiur:
Do kompletu z bronią, oczywiście taką, którą można do owej pochwy schować.
Zohan:
‐ Niezbyt wielkie, ale głębokie, rozstawione w równomiernych odstępach, równoległe do siebie… Jak dla mnie to Giga Scorpio. A Ty co myślisz? -
-
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
Skinął głową i wrócił do obozu, podobnie jak Ty, jednakże gdy on zajęty był szukaniem sobie odpowiedniego oręża, Ty już od razu wypatrzyłeś dowódcę łowców potworów, który dopiero co skończył naradę ze swymi podwładnymi.
Wiewiur:
Po krótkiej chwili uzbroiłeś się w elegancki miecz długi oraz dwuręczną kuszę wraz z tuzinem bełtów. Co dalej?
Vader:
Czekałeś i czułeś jak spojrzenia najemników świdrują Cię równie mocno jak ich oręż, ale na szczęście nie trwało to długo, bo po krótkiej chwili do pomieszczenia wrócił Goblin.
‐ Szefo Cię przyjął. ‐ powiedział i rzucił Ci małą sakiewkę. ‐ To jest zaliczka, masz czas dla siebie do zmroku, potem tu wracasz, ale tak, żeby nikt Cię nie widział. Będziesz dostawać pięćdziesiąt złota na dzień. Pasuje?
Taczka:
‐ Pan Zimitarra wyruszył wraz ze swymi dwoma przyjaciółmi oraz kilkudziesięcioma strażnikami i najemnikami w celu wypełnienia bliżej nieznanej misji, ale powiedział, że wróci przed zmrokiem. ‐ wyjaśniła posłusznie, uśmiechnęła się odeszła. Cóż, czyli rzeczywiście Czerwona Klinga postanowił uwolnić Ur od plagi Wampirów… -
-
-