Miasto Ur
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
Szczęśliwie, było jedno obok kuźni.
Wiewiur:
Czekaliście doby kwadrans, dopóki Twój mistrz nie trącił Cię łokciem i wskazał na wchodzącą do karczmy osobę z obliczem skrytym za głębokim kapturem ciężkiego płaszcza, który całkowicie okalał jej sylwetkę.
Vader:
‐ Będzie z tych… No… Osiem miesięcy? Jakoś tak. ‐ odparł Ork, pomagając sobie w liczeniu palcami.
Taczka:
‐ To, że mam prawo do pięciu żon nie oznacza wcale, że muszę z niego skorzystać. ‐ powiedział i uśmiechnął się, a później pocałował. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Skinął krótko głową, dając Ci swoje przyzwolenie.
Max:
A i owszem, miał. Tymczasem reszta powoli ruszyła do akcji, a więc wypadałoby mieć teraz oczy i uszy szeroko otwarte, a przynajmniej bardziej, niż wcześniej.
Vader:
‐ Yhy. ‐ skomentował krótko, nie będąc pewnym, co powinien odpowiedzieć, a najwidoczniej uznał, że milczenie to też zła opcja.
Zohan:
‐ Tak, kilka razy, głównie na pograniczu… Czemu pytasz?
Taczka:
‐ I niech się to nie zmienia. -
-
-
-
Kuba1001
Max:
Czekasz, a po wszechobecnej ciszy można domyślić się, że albo nie zaczęli jeszcze walki, albo przeprowadzają ją równie cicho, jak zrobiliby to drowscy skrytobójcy.
Zohan:
‐ Cóż, tam trudniej zemrzeć z pragnienia lub przegrzania podczas podróży, jest też mniej koczowników, których zastępują bandyci, potworów jest więcej, ale rzadko kiedy takich wielkich, jak te z Nirgaldu, więc myślę, że chyba lepiej.
Vader:
‐ Teraz będzie musiał. ‐ zauważył, wskazując na pobojowisko wokół. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
Ewentualnie sam to skończysz, gdyż po kilku chwilach szamotaniny ze środka wybiegł krwawiący człowiek, dość młody, zapewne pomocnik kowala, który gnał ile sił w nogach, starając się tamować krwawiącą ranę w prawym boku, wprost do najbliższej uliczki.
Wiewiur:
Fakt, że ten ktoś szedł dalej, wprost do lady, podpowiada Ci, że chyba nie to, lub nie tylko to, chciał usłyszeć.
Zohan:
Czas mijał leniwie i nawet nie zauważyłeś, kiedy zasnąłeś, Obudził Cię dopiero Twój kompan, mocno pociągając za ramię.
‐ Wstawaj, za chwilę wyruszamy.
Vader:
Machnął ręką i skierował się do wyjścia, wlokąc za sobą swoją broń. Najwidoczniej uznał, że bardziej potrzebuje gorzałki lub medyka, niż Twojego towarzystwa.
Taczka:
‐ Tak jak mówiłem, w ten dzień poświęcę swą uwagę Tobie.