Miasto Ur
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
‐ A więc udowodnij… Tamten Ork… ‐ zaczęła, wskazując dyskretnym ruchem głowy na zielonoskórego w kącie karczmy. ‐ Myślę, że nadawałby się na równorzędnego przeciwnika dla Ciebie. Oczywiście, jeśli jesteś tak silny, jak mówisz.
Taczka:
Najlepiej było w tym celu skierować się do przestronnej kuchni, gdzie krzątała się służba… Po kilku chwilach znalazłaś ją, a w niej i przepis na owe danie.
Vader:
‐ Można tak powiedzieć… Inni najemnicy. I nie tylko. -
-
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Lepiej udaj się do jakiegoś medyka, jeśli nie potrzebujesz to tak, zaczekaj tu na pomoc i razem się tym zajmiecie.
Taczka:
Służba była co najmniej zdziwiona, że pani domu szykuje coś sama, ale nie wtrącali się. Udało Ci się zrobić wszystko, teraz musisz czekać jeszcze półtorej godziny, aż pieczeń będzie gotowa.
Wiewiur:
‐ Silny, bezwzględnie oddany, a do tego inteligentny. ‐ prychnęła. ‐ Lepiej mi się chyba trafić nie mogło… -
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
‐ Chyba poszukam kogoś nie tak silnego, ale przynajmniej bardziej inteligentnego. ‐ westchnęła i ruszyła wprost do wyjścia.
Vader:
Goblin pokiwał głową i wyszedł, sam miał w końcu sporo do załatwiania.
Taczka:
Służący wskazali Ci drogę do sali treningowej, gdzie byłaś świadkiem jak szlachcic, nagi od pasa w górę, swymi bułatami sprawnie rozbroił dwóch uzbrojonych w podobną broń oponentów, a sądząc po ilości innych zmaltretowanych w ludzi wokół, mierzył się przynajmniej z tuzinem wrogów, choć nie wiesz, czy pojedynczo, czy parami, czy naraz. -
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Nie spieszyło się jej, więc dogoniłeś ją nieopodal karczmy.
‐ Czego tu jeszcze szukasz? ‐ zapytała, gdy zdała sobie sprawę, że idziesz za nim.
Taczka:
Bynajmniej Cię stąd nie wygonił, a nawet chyba postanowił walczyć na pokaz, bo choć mógł rozbrajać i pokonywać każdą parę wojowników, jakie wchodziły do walki w regularnych odstępach, nim wkroczą kolejne, to jednak zaangażował ich wokół siebie aż ośmiu, dopiero wtedy dając pokaz swojego szermierczego kunsztu, tym większego, gdy zdałaś sobie sprawę, że i jego oponenci używają prawdziwej broni, a nie drewnianej służącej do ćwiczeń, a także nie wydają się przejmować tym, że mogliby zrabić lub nawet zabić swego pana, o ile rzeczywiście byli jego sługami.
Vader:
Nie odpowiedzieli, dziwnie jak na zwłoki, zwłaszcza takie nieożywione… Niemniej, na szczęście nie musiałeś sprzątać sam, po chwili wrócił Goblin, choć on oczywiście nie miał zamiaru Ci pomóc, ale przywiedzeni przez niego kompani, dwóch ludzi i Krasnolud, już jak najbardziej.
‐ Co ograbicie to Wasze, chyba że trafi się coś bardziej nietypowego niż złoto albo broń. ‐ wyjaśnił Goblin i zniknął za drzwiami.