Miasto Kasuss
-
Abbei_The_Toy_Maker
**Kadir **
Zeszkoczył nagle, lądując bez problemu na ziemi i wstając. Spojrzał kątem oka, czy może jeszcze złapie tego gościa, któremu wydał się znajomy. Zrezygnował jednak, pewnie już go dawno nie ma. Dziesięć tysięcy! Chłopak nie wyobrażał sobie zobaczyć pięciu setek sztuk złota, a co dopiero takiej sumy. Kto przyjeżdżałby do Kasuss z taką niewyobrażalną kwotą i przepuszczał to na jednego Kadira? To musiał być chyba sam diabeł. Właściwie to pierwsze napatoczyło się Kadirowi na myśl. Ten cały kapitan na pewno jest jakimś demonem albo wyznawcą nie wiadomo czego i potrzebuje na ofiarę takiego niewolnika. Takiemu właścicielowi nie powinno się podpadać, więc uważnie słuchał, co ten ma do powiedzenia. -
-
Abbei_The_Toy_Maker
//szczęście by miał, jakby rzeźnik się wyłożył i głupią mordę rozwalił
**Kadir **
‐ J‐jestem Kadir.
Chłopak spojrzał nieśmiało na swojego nowego właściciela. Nie miał pojęcia, czego może się spodziewać, każdy nowy pan był inny. A kapitana to spotkał tylko raz, gdy cyrk wystawiono niemalże w wodzie. -
Vader0PL
Kadir
‐Miło cię poznać Kadir, ja jestem Victor Narin. Jestem Kapitanem okrętu, na którym od dzisiaj będziesz pracował…
Po tych słowach Victor się rozejrzał, ale nie znalazł tego, kogo szukał. Oczywiste było, że szukał tego w płaszczu, który jakby zniknął. Ogólnie sytuacja dziwna, nieprawdaż? -
-
-
-
-
-
Vader0PL
Kadir
///Byłaś chłopcem na posyłki, często jakieś paczki zanosiłaś kapitanom statków. I ten, napisz coś na chacie, żebyśmy mogli podyskutować odnośnie fabuły.
Życie jest suką, ale za to bardzo trudną do zdobycia. Wyjechali z miasta, a w ostatnich chwilach zdawało się, że Kadir był obserwowany przez jakąś potężną, lecz nieznaną mu istotę.
Zmiana tematu: Nowe Gilgasz. Ja zacznę za jakiś czas. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
‐ To zależy. Zawsze najpierw stawiałem na pierwszym miejscu własne dobre, a dopiero potem czyjeś.
Abby:
‐ Dobrze, że skończyło się tylko na tym. ‐ odrzekł i westchnął, opuszczając się powoli, aby się położyć. ‐ Bo tylko na tym, prawda?
Max:
No niestety, dzień trwa sobie w najlepsze.