Miasto Kasuss
-
Kuba1001
Max:
Nie ranek, ale wieczór, bo do wieczora miałeś mieć to na twarzy.
Taczka:
Pokiwał głową i skierował swe kroki po moście nad rzeką, aby chwilę później wstąpić do lokalu wyglądającego jak niezwykle obskurna speluna.
Abby:
‐ Masz świadomość, że teraz pozabijają nas wszystkich, prawda?
‐ Dramatyzujesz, Dethan, jak zwykle. Przecież wiesz, że zawsze znajdę wyjście z nieciekawej sytuacji, nawet jeśli siedzę w gównie po zęby trzonowe.
‐ Tym razem siedzisz w gównie po czubek głowy.
‐ Nieważne, wiesz, co miałem na myśli. A teraz zbieraj się. Wychodzimy. -
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
‐ Bo nie musi. ‐ odrzekł i podszedł do drzwi, aby wejść do środka. ‐ Zostań tu. ‐ dodał jeszcze na odchodnym, nim zamknął je za sobą.
Abby:
Dłoń to bez dwóch zdań słowny facet, bo jak powiedział, tak zrobił, i wyszedł po chwili, wykonując dziwny gest, a mianowicie kładąc Ci dłoń na ramieniu, aby później odejść i wykrzyczeć coś do Bolga.
‐ Idziesz z nami? ‐ spytał Dethan, powoli wstając i zbierając ekwipunek.
Max:
W sumie nic, więc skupiłeś się na tej czynności i twarz miałeś wolną od maści, a dalsze oględziny pozwoliły stwierdzić, że także od wszelkich śladów poparzeń. Tak, ten facet bez dwóch zdań wiedział, co robi. -
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
//Yup.//
‐ Psssyt! Hej Ty! Tak, Ty! ‐ usłyszałaś nagle szept z Twojej prawej, który z pewnością był skierowany do Ciebie.
Abby:
‐ Więc pakuj manatki i idziemy. ‐ odrzekł ironicznie Dethan i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Max:
Jest stołówka, ale można też w karczmie, masz wybór, bo za stołówkowe nie płacisz, ale dobre nie jest, w wypadku karczemnego jadła jest już odwrotnie. -
-
-
-
Kuba1001
Abby:
Posłanie śmierdziało tymi wszystkimi medykamentami, którymi uraczył Dethana Dłoń, choć po tylu trudach dzisiejszego dnia wydawało się miękkie niczym łoże z baldachimem.
Taczka:
Mężczyzna w średnim wieku, z zarostem na twarzy, w długim i czarnym płaszczu ze skóry. Widząc, że na niego patrzysz, jeszcze raz przywołał Cię do siebie, tym razem gestem.
Max:
Czy jedzenie stołówkowe było bogate w substancje odżywcze? Jeszcze jak, w końcu musieliście rosnąć na dużych i silnych, nieprawdaż? -
-
-
-
Kuba1001
Max:
Stołówka zapełniona była tłumnie jedzącymi, pijącymi i rozmawiającymi strażnikami, którzy mieli teraz wolne, przerwę, kończyli służbę lub ją zaczynali. Szczęśliwie w tłumie nie wyłapałeś żadnej znajomej mordy z patrolu, choć lepiej zachować ostrożność.
Taczka:
‐ Hmmm… ‐ mruknął pod nosem i ocenił Cię wzrokiem. ‐ Kojarzysz tego Norda co tam wszedł? ‐ spytał potem, wskazując na drzwi, w których zniknął Twój obecny opiekun.
Abby:
Nie do końca, gdyż w połowie drogi do łóżka zaczęły upominać się o siebie dzieci, które zamknęłaś w obawie przed rozróbą jaka niedawno miała tu miejsce. -
-
-