Miasto Kasuss
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Konto usunięte
‐Magicznych artefaktów… wątpię żebyś jakieś tutaj znalazł. Swoją drogą wyglądasz na maga, więc pewnie nim jesteś. A jakim? Trudno powiedzieć. Wyglądasz na maga cienia, nekromantę… Ale kto wie? Może jesteś magiem ognia? … Przepraszam, zamyśliłem się. ‐ Powiedział bez emocji, jakby go to nie obchodziło, a jednak pytał.
-
-
-
Andrzej_Duda
Trayus ponuro odpowiedział:
Ja też mogłem żyć teraz inaczej.Mieszkać w ciepłym mieszkanku w siedzibie Gildii Magów,a nie szwędać się i szukać magicznych rzeczy po ruinach.Ale tego nie żałuję.Gildia Magów jest słaba.Pokazuje to sugerując,że jest “zła” magia.Magia to magia‐narzędzie do użycia. -
Kuba1001
//Głównie to ja tutaj odpowiadam za interakcję między graczami.
A tak poza tym: Tematy nie kończą się na pierwszych dwóch lub trzech stronach, można było zacząć w miejscu gwarantującym o wiele lepszy start dla Nekromanty
Dark w sumie dobry temat wybrał, ale nie mam co tego uznać z racji kooperacji.//
Andrzej, Dark:
‐ Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, status społeczny i cel przybycia do miasta? ‐ wygłosił standardową formułkę jeden ze strażników pod bramą do Was oby, która musiał odbębnić każdy, kto chciał wejść do miasta.
‐ Grzeczniej, ku*wa, bo wpierdziel dostaniesz, a nie “otwierać.” ‐ dodał pod adresem Drowa inny strażnik, wypisz wymaluj przysadzista góra mięśni, która musiała mieć w sobie więcej krwi orczej niż ludzkiej, bo nie da się być tak wielkim, silnym i brzydkim jednocześnie mając same ludzkie geny.
Taczka:
Nic takiego się nie stało, acz usłyszałaś jak najemnicy i Nord wracają.
Killer:
Orków wciąż pełno, ale w dalszym ciągu brak tego właściwego.
//No dawaj, wiem że wiesz o co chodzi.//
Abby:
Zrobienie posiłku nie było zbyt dużym problemem, dzieci dość szybko zjadły, a potem udały się na spoczynek.
‐ Tego mi było trzeba. ‐ mruknął Dethan. ‐ Wiesz, akcji, przygody, dobrej walki… Byłem najemnikiem, jestem najemnikiem i pewnie zginę jak najemnik. Tego się nie da wyciągnąć z człowieka. Ani kogokolwiek innego.
Max:
To uczucie Cię opuściło. Inne w sumie też, wraz z przytomnością. Ostatnim, co poczułeś były deski podłogi domu Maga.
‐ Wstawaj. ‐ mruknął, uderzając Cię kilka razy w policzek. ‐ Wstawaj no, od tego przecież nie da się zginąć.
Concordia:
‐ Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, status społeczny i cel przybycia do miasta? ‐ spytał monotonnym głosem jeden ze strażników, zapewne nie po raz pierwszy tego dnia. -
-
-
-
-
-
Concordia
‐ Berenica Glishwood. Pochodzę z małej bezimiennej wioski niedaleko Gilgasz i jestem podróżnikiem. Moim celem jest poznanie miasta, w którym jeszcze nie byłam, nie zabawię raczej tutaj długo ‐ odpowiedziała beznamiętnym tonem głosu. Zasadniczo z całej tej wypowiedzi prawdą było tylko to, że podróżuje, ale kto by się tym przejmował? Sophie zawsze przedstawiała się inaczej, zwykle zmyślając imiona i nazwiska na poczekaniu. W końcu nie mogła nikomu powiedzieć, jak się nazywa, zważywszy na to, że według oficjalnej wersji wydarzeń była martwa, razem z całą swoją rodziną. Czasami tylko przedstawiała się swoim pseudonimem “Drake” ale to raczej w sytuacjach, w których wystarczyło podać tylko imię, bez nazwiska (czyli na przykład podczas prywatnej rozmowy). To brzmi trochę jak ironia, bo zważywszy na jej status martwej od wielu lat, jej prawdziwe nazwisko bardziej by zabrzmiało jak kłamstwo niż kłamstwo.