Miasto Kasuss
-
-
-
Kuba1001
Killer:
//Razem z Krasnoludem, nie próbuj mnie robić w chja.//
‐ Gdzie, kuwa? ‐ zapytał zaskoczony brodacz, widząc, że kierujesz wóz w kierunku bram miasta. ‐ Już chcesz wyjeżdżać? Piwa nie chcesz się nachlać? Odpocząć trochę?
Max:
‐ Dlatego nie bierze się nowicjuszy, gołowąsów i debili na takie akcje. ‐ westchnął strażnik i wrócił do swoich zajęć, przestając poświęcać Ci uwagę. Może warto byłoby wreszcie wziąć się w garść i podjąć jakąkolwiek samodzielną decyzję, a nie liczyć na ciągłe wytyczne z góry lub od kogokolwiek innego?
Abby:
Bez problemu trafiłaś na miejsce, Dethana jeszcze nie było. -
-
-
-
Kuba1001
Killer:
‐ Mnie to, Tobie i może tak. Postaw to gdzieś i chodź. ‐ powiedział Krasnolud, kierując się do najbliższej karczmy.
Abby:
O dziwo nie, wszystkie dzieci pewnie wyczuły, że nie powinny Wam teraz przeszkadzać, i siedziały u siebie, także nie było żadnego syfu do posprzątania.
Max:
//Nie będę Cię wiecznie prowadzić za rączkę, podejmuj samodzielne decyzje, nie zawsze dostaniesz NPC, który zrobi to za Ciebie.//
Owszem, dość poważne, może już są nawet martwi? -
-
-
-
Kazute
Sonyi nudziło się. I to bardzo. Stukała palcami w drewniane oparcie fotela, na którym jakiś czas temu usadowiła swoje cztery litery. Myślała nad tym, jaką fuchę przyjąć w Kasuss, w mieście, gdzie możliwe, że pewne osoby by zaakceptowały osobę jej pokroju bez mieszania w to magii… Wpadła na pewną myśl! Uśmiechnęła się do swoich towarzyszy, po czym przemówiła:
‐ Chłopcy, myślicie że miejscowy burdel papa by mnie przyjął? ‐ zapytała słodko i niewinnie, po czym wstała z fotela, a następnie zrzuciła z siebie płaszcz, odsłaniając swoje kobiece krągłości. -
-
Kuba1001
Kazute:
Ork zareagował bardziej, niż entuzjastycznie, zielonoskórym zawsze łatwo było zawrócić w głowie kobiecymi wdziękami, niezależnie jakiej rasy były owe dziewoje, taka metoda sprawdzała się zawsze, równie dobrze, jak Magia Umysłu. Człowiek, oczywiście również był pod wrażeniem, jemu najpewniej też się wszystko podobało, ale jego reakcja była bardziej stonowana.
‐ Nie sądzę, aby był to dobry pomysł. ‐ powiedział, wyrażając swoje obiekcje. ‐ Nie twierdzę, że się nie nadajesz, ale… Po prostu jakoś nie widzę Cię w takiej roli.
Killer:
Owszem, Krasnolud zamówił dwa kufle, ale ruszył z nimi do wolnego stolika, bez oglądania się na Ciebie, więc raczej żaden z nich nie był Twój… Karczmarz po chwili napełnił Twój kufel trunkiem, w zamian żądając ledwie trzech sztuk złota. -
-
-
Kuba1001
Killer:
Piwo jak piwo, nic wielkiego, daleko mu co prawda do szczyn, ale i krasnoludzkiego trunku, jaki skradliście niegdyś grupie kilku bandytów z tejże rasy, jacy zadomowili się w Lesie Rozboju.
Kazute:
Spuścił wzrok, a jeśli go podnosił, to tylko po to, aby krążyć nim po pomieszczeniu, unikając kontaktu wzrokowego.
‐ Bo to nie jest miejsce dla kogoś takiego jak Ty, powinnaś mierzyć wyżej. ‐ wyznał w końcu, choć nie masz pewności, czy zgodnie z prawdą. -
-
-
Kuba1001
Killer:
Nie samym piwem człowiek żyje, ale opróżniłeś do dna cały kufel, podobnie jak Krasnolud, ale ten pozbawił zawartości już pięć takich i nie zanosi się, aby zbyt szybko przestał.
Kazute:
Zignorował Twoje słowa, biorąc je za oczywisty sarkazm i ironię, Ork milczał, pewnie zwyczajnie nie rozumiał, o co Waszej dwójce chodzi. -