Archipelag Sztormu
-
wiewiur500kuba
Gdurb
//Zapomniało. W Belukarmerah po prostu nie zauważyłem odpisu, a w Hunder nie mam pomysłu co robić ;‐; Za chwilę tam odpiszę.//
W takim razie zjadł to i poszedł szukać miejsca gdzie mógłby pełnić pierwszą wartę.Sh’arghaan
//Zapomniało. W Belukarmerah po prostu nie zauważyłem odpisu, a w Hunder nie mam pomysłu co robić ;‐; Za chwilę tam odpiszę.//
Oglądnął się po swoich towarzyszach i rzekł do kogokolwiek, kto był w pobliżu.
‐ Mamy jakiegoś uzdrowiciela, medyka, czy kogoś w tym rodzaju gdzieś w obozie? -
-
-
Kuba1001
Taczka:
Był gulasz, jakaś zupa, suchary, suszone mięso oraz dużo owoców z lokalnych drzew i krzewów.
Wiewiur:
Tak po prawdzie to mogłeś robić to gdziekolwiek.
Ekspedycja:
Wiewiur:
‐ Na okręcie. ‐ powiedział jakiś Ork, a inni przyznali mu rację. Wy mieliście tylko wytłuc ścierwo, nie przewidziano Wam nic ponad zapasy jedzenia, wody i trunków na czas pobytu tutaj, a więc tym bardziej medykamentów czy też doświadczonych cyrulików.
Kazute:
‐ Pięknie, nie sądzisz? ‐ zapytał, rzecz jasna w swoim języku, właściwie pytanie usłyszałaś dopiero z ust tłumacza.
Max:
Nijak, bo nigdzie go nie widziałeś, a mało prawdopodobne, żeby uciekł albo wypadł za burtę.
Vader:
Niezbyt radzi z tych rozkazów, łucznicy i kusznicy powoli ruszyli w bagno, a po kilku chwilach wędrówki woda sięgała niektórym aż do pach, innym do połowy klatki piersiowej. -
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Udało się.
Ekspedycja:
Wiewiur:
Zabierają rannych i wybywają stąd do obozu, niby po co mieliby tu dalej siedzieć lub brnąć w poszukiwaniu nowych potworów?
Kazute:
‐ Powiedz mi więcej o tej umowie. ‐ powiedział tłumacz, przekładając Ci słowa wodza na zrozumiałe, gdy ten po kilku minutach oderwał wzrok od morskiej tafli.
Max:
Nie, wszyscy którzy walczyli, walczyli w zwarciu, ktoś mógł się co najwyżej skryć pod pokładem wrogiego okrętu.
Vader:
//“Broń dystansowa na pierwszy ogień” ‐ mnie to brzmi definitywnie jak rozkaz, żeby ruszyli przodem.// -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Cóż, poza chatami, w których nocowała część marynarzy, pełno tu było namiotów, jakie służyły za lokum dla reszty. Poza tym zauważyłeś dziwne linie i ślady na piasku, najpewniej mieliście zabawić tu jakiś czas, bo to najpewniej inżynierowie je wytyczyli, aby jutro zacząć budowę fosy, palisady i tak dalej. Poza tym w nieładzie leżało tu sporo worków, beczek i skrzyń, pustych i pełnych, których nie było sensu lub czasu rozpakować. Wszyscy siedzieli już w swoich chatach i namiotach, gdzie odpoczywali, najczęściej spali, ale dostrzegłeś też swojego znajomego Minotaura, który zaciągnął się na okręt wtedy, co Ty, w Gilgasz.
Wiewiur:
Szło sprawnie, nic się nie dało, od strony morza wiała przyjemna bryza… Po jakimś czasie dostrzegłeś jednego z marynarzy, który kręcił się po obozie.
Ekspedycja:
Vader:
//Więc co teraz…?//
Kazute:
‐ To znaczy? ‐ dopytał tłumacz, rzecz jasna po wszelkich wymianach uwag ze swoim wodzem.
Max:
Wydawał się pusty, a przynajmniej dolny pokład, nie licząc trupów. Musiałbyś spróbować skończyć stąd i wylądować za walczącymi, bo przebijanie się szturmem raczej odpada, prawda?
Wiewiur:
Udało się Wam, tam najemnicy zajęli się rannymi tak, jak potrafili: Napoili ich alkoholem oraz zlali nim ich rany, założyli proste bandaże i liczyli, że jakoś się wyliżą. -
-
wiewiur500kuba
Gdurb
Z tej odległości widział co ten marynarz robi? Jeśli nie, to zacząłby się do niego powoli zbliżać.Sh’arghaan
Co teraz chce zrobić jego kompania? Mu by najbardziej odpowiadało znalezienie jakiegoś miejsca na odpoczynek, aczkolwiek nie chciał odstawać od reszty wojowników, toteż czekał na ich dalsze ruchy. -
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
//No to czekamy.//
Ekspedycja:
Wiewiur:
Siedzieli w obozie i to właśnie tam odpoczywali, ale jeśli Ci nie pasowało, to zawsze mogłeś znaleźć sobie jakieś ustronne miejsce czy coś w ten deseń.
Kaute:
‐ Niedaleko stąd jest mała wysepka, ciężko byłoby nazwać ją lądem, to poszarpane skały wystające nad powierzchnię wody. Jednakże kryją się tam jaskinie, w a nich groźne potwory, które potrafią naprzykrzać się z powodzeniem lokalnym mieszkańcom. Zajęlibyście się tym?
Max:
Jeśli szukałeś miejsca, które spełniało wszystkie te warunki, to możesz skakać choćby teraz, stąd i przed siebie.
Vader:
Wszyscy kroczyliście więc przez to bagno, mniej lub bardziej podtopieni, sporo zależało od wzrostu. Wszyscy byli krańcowo czujni i zdenerwowani, w końcu każdy plusk, bąbelek powietrza czy dźwięk mógł zwiastować im śmierć w monstrualnych szczękach gada…