Miasto Linest
-
-
Kuba1001
Kebab:
‐ Dzięki Tobie i pracy zespołowej. Zejdziesz czy Ci pomóc?‐ Był Nekromantą, terroryzował okoliczną ludność, robił sobie armię ożywionych potworów… Wiesz, to już jest klasyk, a że nie było w pobliżu żadnego Paladyna czy nikogo innego w tym guście, wzięliśmy tę fuchę. Okazało się, że ten Nekromanta był skończonym kretynem, zabiliśmy kilku jego pachołków za pomocą kusz, a później uciekliśmy, a on pognał za nami całą swoją armię. Wtedy Buźka go dorwał, najpierw wpakował mu bełt w okolice serca, a później ściął łeb.
Vader:
Udało Ci się, nie była to wielka metropolia, więc wzrokiem spokojnie mogłeś ogarnąć całe centrum i jego zabudowę, trzy karczmy oraz główny rynek.‐ Jakie odwiedziny? ‐ zapytał mężczyzna podejrzliwie, gdy jeden z jego kompanów zapisał dokładnie wszystko, co powiedziałeś.
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Udało się.Gdyby nie fakt, że do miasta nadciągała spora karawana kupców, najpewniej kazałby to sprawdzić, a tak to jedynie machnął ręką, pozwalając wjechać Ci do środka na Maluchu.
Kebab:
Po tej deklaracji zdołaliście jakoś postawić Cię na twardym gruncie.‐ Pięć tysięcy. Ale takie strzały zdarzają się rzadko.
-
-
-
Kuba1001
Kebab:
‐ Nie wiem jak Ty, ale ja zabrałbym mu futro, jeśli go nie sprzedamy, to i tak się nam przyda.‐ Nie miałeś aby gdzieś tu handlować?
Vader:
Stał tam, gdzie wcześniej, czyli w centrum, nieopodal jednej z karczm, “Rozbrykanego Kucyka” (hehe, Michau, hehe).Tym razem drzwi były otwarte, więc możesz wejść do środka bez problemów.
-
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Proszę! ‐ usłyszałeś z wewnątrz, co jasno sugeruje, że jednak możesz już wejść do środka.Udało Ci się tam wkroczyć, sklep zbytnio się nie zmienił.
//Mogłeś mi w sumie gdzieś o nim wspomnieć, bo ja nawet nie wiem, co tu sprzedają i kto sprzedaje…//
Kebab:
‐ Sądzę, że tak. A co? Ty wiedziałbyś lepiej?Skinął głową i oddalił się, będąc w zasięgu wzroku i słuchu, aby Ci nie przeszkadzać.
-
Vader0PL
Oktawiusz Fliopottevium
Wszedł do środka.Maurycy Septopopiel
///To bez znaczenia. Tu chodzi bardziej o przechowywanie sprzętu do naprawy domów///
‐Witaj Erwin, czy znów pachnie truskawkami?
Podał hasło, żeby potwierdzić cel swojego przybycia. Oraz po to, by chłopiec, Erwin, pobiegł po właściciela. -
-
Kuba1001
Vader:
Przedpokój taki sam, jak zawsze, choć wydaje Ci się mniejszy, niż gdy ostatni raz tu byłeś. W progu do kuchni czekała Twoja siostra, wyglądała na zaskoczoną i szczęśliwą jednocześnie, ale po chwili przemogła się i podeszła Cię uściskać.Odpowiedzi nie było, ale owszem, pobiegł.
Kebab:
Pokiwał głową i jakieś dwa kwadranse później skończył.
‐ Wielkie bydlę. Ale i tak musimy zanieść do garbarza.Brak straganu może Ci to nieco utrudnić, ale o ile straż nie spróbuje zgarnąć Cię za brak uprawnień i środków do prowadzenia tu handlu, to raczej powinno to jakoś wyjść.
-
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Grunt, że wreszcie jesteś. Na pewno masz mnóstwo do opowiedzenia, prawda?Po chwili chłopak wrócił, a z nim właściciel.
//Twoja lokacja, nie chcę się wtrącać, nie opiszę go bardziej.//
Kebab:
W praktyce musieliście nieść to we dwóch, ale i tak udało się Wam trafić do miasta bez większych kłopotów.Wójta tu nie uświadczysz, prędzej burmistrza, którego najlepiej szukać w miejskim ratuszu nieopodal.
-
-
-
Kuba1001
Kebab:
‐ Z tego, co pamiętam, to burmistrz, ale miałem już doświadczenie z podobnym typem, choć w innym mieście, tacy są wiecznie zajęci, więc powinniśmy skorzystać z tego, że nagrodę można odebrać też w koszarach miejskiej straży.Trafiłeś tam bez problemu, dopiero na miejscu dostrzegłeś trudności, a mianowicie dwóch barczystych osiłków, którzy pełnili tu najwidoczniej funkcje strażników.
Vader:
Poszła do kuchni i usiadła przy stole, wskazując Ci miejsce naprzeciw siebie.
‐ Mamy czas.Skinął Ci głową i czekał na to, co masz do powiedzenia, słusznie zakładając, że to nie jest wizyta kurtuazyjna.