Wyszedł z dymu, jednak nadal był przygotowany, by w niego ponownie wskoczyć.
W ręce trzymał scimitar. Powoli zbliżał się do przeciwnika.
‐No chodź… Udowodnij, że się nie boisz.
‐Dowiem się.
Nie ociągając sytuacji podszedł do niego i zamachnął się pięścią w jego twarz.
Atak miał być tylko pozorny, gdyż prawdziwym ciosem było uderzenie w splot słoneczny, a następnie przewrócenie przeciwnika na brzuch.