Kres Nadziei
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
I w tym momencie się odwrócili. Mieli na sobie przylegające do ciała czarne kombinezony, na ramionach i łydkach coś na kształt kolców, ale zachodzących do siebie, mieli też czerwone oczy. Każdy ściskał w dłoni długą włócznię z grotem pokrytym jakimiś małymi kolcami, a przy pasie mieli jatagany i miecze, również pokryte kolcami.
Jeden z nich skinął głową.
‐ Jest pan wzywany do naszego Mistrza. ‐ powiedział, a dziwny ton i barwa jego głosu dały Ci już niemal całkowitą pewność, że nie masz do czynienia z przedstawicielem jakiejkolwiek znanej rasy, a prędzej z Mutantem. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Trafiłeś do bogato urządzonego salonu. Centralne miejsce zajmował duży, murowany kominek, a prowadziły do niego dywany, prawdopodobnie z Ur, czy Minteled, a reszta podłogi lśniła, gdyż ktoś dokładnie wyczyścił marmurową posadzkę. Przy kominku stały dwa fotele, a między nimi stolik i szachownica, wykonana, podobnie jak pionki, z bursztynu, co w tej części świata jest raczej rzadko spotykane. Jednak największą uwagę przykuwały wiszące na ścianach trofea, wykonane z głów różnych zwierząt, ale nie tylko. Były więc wielkie jaszczury z Mrocznej Puszczy, piaskowe rekiny, Ogry z Głazogarbów, Trolle z okolic Księstwa Krasnoludów, wielcy Orkowie, szpetne Gobliny, Elfy o pięknych rysach, ludzie różnego wieku i płci, Krasnoludy z wyrazem zaciętości na twarzy… Cóż, było tego sporo. Za dobrą monetę, możesz wziąć to, że w tej osobliwej kolekcji nie ma Drowów.
-
-
-
-
-
-