Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
A czego się mógł spodziewać? Ruszyli dalej na kuckach.
Robił to samo.
Pomimo panującej atmosfery otoczenia wszystkim powoli udzielał się dobry humor. I tak dotarli już dalej, niż ktokolwiek kiedykolwiek z Mrocznej Kopalni.
I oby zaszli jeszcze dalej.
Najlepiej ku wolności.
Ile trzeba będzie przejść ciernistych dróg, by tego dokonać?
A ile w trudzie nieustannym wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń?
Ile ofiar trzeba będzie poświęcić, by inni mogli żyć niczym wolne ptaki?
Cztery.
To dość… mało.
I kogo to obchodzi. //Zwłaszcza, że i tak wszyscy skończycie na cmentarzu///
//Po to stworzyłam tę postać. // W sumie ten dziwny głos w jego głowie ma rację.
///Patrz, jak przemyślała/// Więc, im dalej tym lepiej.
Więc gdzie ta hydra lub inne monstrum, co ma go pożreć na obiad?
Aktualnie, to ich nie ma. A patrząc na to, że przy suficie była już ziemia, a nie kamień…
Więc prędzej da się natknąć na mahoniowoskórych.
Pewnie patrole będą. Zresztą, ich też jest sporo tutaj. W sensie, sporo uciekinierów.
Jakichś trzydziestu, z czego tylko czwórka ma broń.
Bingo. Krwawe żniwa będą dziś.
No przecież nie za tydzień.