Leśny Trakt
-
-
-
Radiotelegrafista
Densissima miała szczerą ochotę klnąć, krzyczeć i płakać jednocześnie, naprawdę. Siedziała w niewoli u jakichś brudasów, związana i pojmana. Pojedź ze mną na wojenkę, ojciec powiedział. Fajnie będzie, powiedział. Kurzy zad, a nie fajnie. Tyle dobrze, że może jej działania uratują ludzi z dworku i może też ją samą. Ciekawe, ile pieniędzy to w orkowym “dużo”?
Starała się ułożyć w wygodnej pozycji, tak, żeby nie nadwyrężać jej zranionego ramienia. Ej, właśnie. Ona była zraniona.
Odwróciła wzrok, starając się nie zwracać uwagi na ból płynący z rany. Zamknęła oczy. To był męczący dzień. Nawet bardzo, ale to bardzo męczący, jak na standardy młodej szlachcianki.
-
Kuba1001
Ból szczególnie wielki nie był, choć nie jak na Twoje standardy. Cóż, poza tym mogłaś spróbować ucieczki, ale osłabienie, przerażenie i beznadziejność robiły swoje. Właściwie to dobrze, że nie spróbowałaś się szamotać lub poluźnić więzów, bo po chwili przed wejściem do namiotu usadowił się wilk, a chwilę później do środka wkroczył ten sam Goblin, co wcześniej. Usiadł kilka metrów przed Tobą i opróżnił sakiewkę przy pasie, gdzie to miał oczy, uszy, zęby i skalp Twojego służącego, z którym ruszyłaś do walki, a później zaczął je porządkować i nawijać na rzemień, z pewnością aby zrobić z tego później bransoletkę, naszyjnik lub coś w tym guście.
-
Radiotelegrafista
Odwróciła od tego wzrok, powstrzymując odruch wymiotny. Gobliny to niewychowane, niecywilizowane, bezprawne bestie! Ktoś powinien je wszystkie wyeksterminować.
Nie mogąc liczyć na ratunek w postaci snu, zwiesiła smętnie głowę, nasłuchując otoczenia wokół namiotu, z nadzieją na choćby jeden, znajomy głos.
-
Kuba1001
Jedynym w jakimś stopniu znajomym głosem był głos orczego szefo, z którym nie tak dawno rozmawiałaś. W międzyczasie Goblin skończył szykować biżuterię, a po chwili opuścił namiot, gdy owy szefo go zawołał. Nie minęło wiele czasu, a wrócił, z wyraźnym uśmiechem na gębie. Dobył ząbkowanego noża, wciąż brudnego od krwi Twojego sługi i podszedł do Ciebie. O dziwo nie zadał Ci śmiertelnego ciosu ani nie okaleczył, a zamiast tego rozciął więzy krępujące nogi oraz te, którymi byłaś przywiązana do pala. Nim zdołałaś spytać o co chodzi, sięgnął po wciąż leżącą na ziemi szmatkę i zakneblował Ci nią usta.
‐ Wstawoj, idziem. ‐ powiedział, chowając nóż i wyciągając mieczyk, aby wymachiwaniem nim odpowiednio Cię zmotywować do wykonania jego rozkazu. -
Radiotelegrafista
Przecież nie darła się, nawet nie narzekała, czemu więc włożyli jej tą szmatę do ust?!
Niemniej, wstała i poszła w kierunku wskazanym przez goblina. Może Heśnik i jej Ojciec już rozmówili się z zielonymi? Kiedy tylko wyszła z namiotu, zaczęła wodzić wzrokiem w kierunku dworku oraz pobojowiska.
-
Kuba1001
To mało prawdopodobne, ponieważ załadowano Cię na wóz zdobyty na służbie, razem z łupami, które zieloni zdobyli dzięki nim. Stamtąd miałaś dobry widok na procedurę składania obozu bandytów, którzy uwinęli się z tym w kilkanaście minut, a później ruszyli wraz z Tobą w bliżej nieznanym kierunku.
-
Radiotelegrafista
“Gdzie…gdzie oni mnie zabierają?” Zastanawiała się. Chciała krzyczeć, wołać o pomoc, jednak szmata skutecznie jej to uniemożliwiła.
“Heśnik i Tata nie dali in pieniędzy? Przecież mogli się uratować…”
Przekręciła się tak, by spojrzeć na dworek.
Co jak co, ale jeśli ktoś miał jej pomóc, to właśnie ojciec. Chyba, że…sama sobie pomoże?Po tym, jak spojrzała na dworek i pole bitwy, rozejrzała się też dookoła wozu, po okolicy.
-
Kuba1001
Był w większości nienaruszony, Orkowie i Gobliny nie mieli niczego, czym mogliby wyważyć bramę lub zrobić wyłom w murze, a oblężenie nie wchodziło w grę.
Odjechaliście kilka kilometrów dalej, gdzie zatrzymaliście się na polanie wgłębi lasu. Z rozmów Orków wynikało, że ten napad nie poszedł im dobrze, więc szykują następne, na okoliczne wsie, a później wracają do swojego Księstwa. Była też mowa o posłach do ludzi… Może chodzi o kogoś, kto wynegocjuje okup za Ciebie? Niemniej, miał on ruszyć dopiero o świcie, w przeciwieństwie do grabieżców, którzy mieli zaatakować w nocy, aby uzyskać jak największy efekt zaskoczenia.
Tymczasem obóz został ponownie rozbity, a Orkowie i Gobliny karmili Wargi i wilki, rozmawiali, opowiadali, jedli, pili, odpoczywali, dzielili łupy i snuli plany, jak to zapewne po każdej takiej akcji.
Kilku Orków ściągnęło Cię z wozu, a Goblin usadowił tym razem nie w namiocie, ale pod gołym niebem, ponownie przywiązując do jakiegoś pala i siadając obok, na straży, wraz ze swym wilkiem. -
Radiotelegrafista
“A co jeśli ten poseł nie jest dla niej…? A co jeśli wszyscy po prostu zapomnieli o Densi, nikt nie będzie się o nią martwił, a ona sama zgnije tu, wśród orków i goblinów?”
Spróbowała wypchnąć knebel z ust, manewrując mięśniami twarzy i językiem, starała się też poluźnić więzy. Jeszcze przypomni ojcu o sobie, oj przypomni.
-
Kuba1001
Twoje próby nie zdały się na wiele, ponieważ Goblin je zauważył i uderzył Cię otwartą dłonią w policzek, zostawiając na niej piekące szramy wyżłobione przez jego brudne pazury.
‐ Spokój! ‐ warknął i splunął gdzieś na bok. ‐ Masz być żywa, żeby wrócić do tatusia, ale nie musisz być cała ani zdrowa. ‐ dodał i opuścił Cię, idąc wgłąb obozu, acz pozostawiając swego wierzchowca na straży. -
-
Kuba1001
Nie było Ci to dane, poniekąd przez gwar w obozie, ale z drugiej strony też Goblina, który wrócił z jakimś workiem zawieszonym na szyi, bukłakiem w dłoni oraz manierką, z której pił przez całą drogę, a przestał, gdy zatrzymał się obok Ciebie. Przytoczył ją sobie do pasa, spojrzał na Ciebie i otworzył bukłak. Później zdjął Ci knebel i podał Ci wypełnione jakąś cieczą naczynie.
‐ Pij, późnij okazji ni byndzie. ‐ powiedział Goblin, a Ty wyczułaś, że nie masz do czynienia ze zwykłą wodą, a najpewniej z jakimś słabym winem lub innym alkoholem. -
-
-
Radiotelegrafista
Nie jest to jedzenie, do którego Densissima przywykła, ale kiedyś usłyszała taką sentencję: “Lepszy rydz, niż nic”. Chyba chodziło o to, że lepiej się posilić niesmacznym grzybem, niż jedzeniem.
Od razu chciwie zabrała się do lichego pokarmu, nie jadła już od dłuższego czasu, więc nawet takie jedzenie teraz ją cieszyło.
‐ Masz jeszcze trochę? ‐ Zapytała po zjedzeniu wszystkiego, podnosząc wzrok na goblina.
-
-
-
Kuba1001
Poniekąd to też było czerwone wino, ale o wiele mniej szlachetne i robione z jakichkolwiek składników, a przy tym nieco kwaśne. Niemniej, alkohol to alkohol. Po chwili opróżniłaś bukłak, więc Goblin ponownie zakneblował Ci usta i wrócił na swoje miejsce, aby samemu zacząć raczyć się sucharami, mięsem i trunkiem z manierki.