Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Sala była niemal pusta. Trenowało tam kilku magów ognia, a pod ścianą stał mężczyzna w długiej szacie, z długą brodą.
Bóbr: Trafiłeś wreszcie na miejsce, pod siedzibę Gildii Magów.
Spróbował przekroczyć mury.
Nie było to szczególnie trudne, bo na murach nie widziałeś niczyjej obecności. I spokojnie trafiłeś pod główną bramę.
Wszedł do środka, jeśli było otwarte oczywiście.
Niestety, okazała brama była zamknięta.
‐Dlaczego wszystko jest takie trudne? ‐ Zapukał mocno uderzając o bramę ręką.
A ta otworzyła się. Czyżby Magia? A… No tak…
Wszedł do środka i rozejrzał się.
To była brama z murem, a więc żeby wejść do środka musisz pokonać jeszcze dwadzieścia metrów dziedzińca i następne wrota.
‐Niezłe zabezpieczenia… ‐ Szedł do następnych wrót, do tych też zapukał.
Wydawało się to zbędę, gdyż stali tam strażnicy.
‐Umm… Dzień dobry. Mogę wejść do środka?
‐ A niby po co? ‐ spytał jeden ze strażników, z pewnością Mag, ale uzbrojony w miecz jednoręczny.
‐Bo… Mam pewien jakby to powiedzieć… Problem magiczny i mam nadzieję że ktoś go tu rozwiąże…
‐ A co to za problem?
‐J‐Ja nie wiem… Nie kontroluje tego i jakaś magia ze mnie się wyzwala, gdy dzieje się coś złego… Trudno to opisać.
‐ Złego? ‐ spytał, unosząc brew.
‐Em… No… Często to się działo gdy na przykład ktoś mnie ranił, lub robił coś co mogło mi zagrozić życiem.
‐ A co wtedy robiłeś?