Siedziba Gildii Magów
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Rafael_Rexwent
Kuba1001 pisze:Rafael:
Kontrola oddechu wychodzi Ci świetnie, a pochodnie chyba nie mają służyć tylko i wyłącznie rozświetleniu panującego wokół mroku, ale też chyba pełniły rolę drogowskazu. Może warto pójść tym tropem i sprawdzić?Jin
W takim przypadku to w istocie ‐ to może mieć sens. Znaczy się wszystko na świecie ma jakiś sens, ale pochodnie miały sens, który był dla niej wskazówką co do dalszych działań. Dlatego ruszyła tam gdzie najwięcej światła zachowując ostrożność. A nuż to jakiś fortel? -
Kuba1001
Gildia nie byłaby tak popularna, gdyby zabijała lub odstraszała potencjalnych kandydatów, więc nie, raczej nie, zwłaszcza że słyszysz już głosy… O ile normalnie nie byłoby to nic dobrego, to teraz jest wręcz przeciwnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że to gwar zwykłych rozmów wielu ludzi i zapewne też nieludzi.
-
-
Kuba1001
W końcu trafiłaś do jakiegoś przyjemnego pomieszczenia jakim była stołówka, z której właśnie wydobywał się owy gwar i światło, a poza nim także smakowity zapach: To pierwsze spowodowane było całą masą Magów i niemagicznych pracowników Gildii, a pośród oby grup naliczyłaś chyba wszystkie znane Ci rasy, łącznie z karłowatym (lub po prostu młodym) Olbrzymem. Światło zapewniały rozliczne pochodnie, świecie, lampiony, żyrandole i inne, przeważnie magiczne, źródła światła. Zaś zapach… Dziesiątki, jeśli nie setki, świeżych potraw, z których rozpoznawałaś tylko część, a po długiej podróży mogłabyś spróbować choćby i wszystkich.
Duża liczba osób tu zgromadzonych, pochłoniętych swoimi sprawami, sprawiła, że nie zostałaś jeszcze zauważona. -
Rafael_Rexwent
Jin
To chyba trochę nietaktowne skoro pierwsze czym Magowie witają gościa to zapach jedzenia. Co gorsza ‐ doskonałego jedzenia. Z drugiej strony to w końcu Magowie i mogą mieć gdzieś co ktoś sądzi o umiejscowieniu ich stołówki.
W pierwszej chwili naszło ją na to by głośno powiedzieć dzień dobry, jednakże po chwili zastanowienia odrzuciła ten pomysł. Przerwałaby tak to wszystkim posiłek, co byłoby bardzo niegrzeczne. Dlatego Jin ‐ jak już wiadomo ‐ ponownie wykazała się w opanowaniu sztuki kontroli oddechu i podeszła do najbliższego stolika by stanąć trzy metry nieopodal i głosem wystarczającym na tyle, by zwrócić na siebie uwagę przy nim siedzących, a zarazem nie na tyle donośnym, by poderwać z krzeseł pół stołówki odezwała się:
‐ Przepraszam bardzo.