Trujący Szczyt
-
Kuba1001
Vader:
Nie przecieka i jakoś unosi się na wodzie, jeśli to masz na myśli. Mroczny Elf skinął Ci głową, życząc standardowego powodzenia, a później kazał odpłynąć stąd jak najszybciej, aby nie narażać się jakiemukolwiek kaperskiemu okrętowi.
‐ Będziemy wracać w to miejsce codziennie, godzinę po zmierzchu! ‐ zdążyłeś jeszcze usłyszeć głos kapitana, nim kompletnie się oddalił.
Radio:
Niby tak, ale tutaj nie mogłeś nic znaleźć, bo może i faktycznie jakaś była, ale dla osoby nieobytej raczej niewidoczna. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Radio:
Był zbyt gęsty, abyś mógł ich dostrzec, a i ze słyszeniem było kiepsko, najpewniej już zbierali się do powrotu, najwidoczniej myśląc, że coś im się przywidziało lub, co bardziej prawdopodobne, licząc że zwierzęta i rośliny z dżungli nie tylko wykonają za nich brudną robotę, ale pozbędą się śladów niekompetencji, w końcu ich zadaniem było najwidoczniej niedopuszczenie kogokolwiek do tej wyspy.
Vader:
Nie miałeś pewności, czy usłyszeli, ale to nie było istotne. Po jakimś czasie platforma osiadła na piaszczystym brzegu gdzieś na zadupiu, gdzie ani widu, ani słychu Nagów, Wróżków czy piratów. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Radiotelegrafista
Jakoś musi się stąd zabrać, wrócić do domu, do rodziny. Chociaż…bez zapasów tak czy siak nie wyżyje długo na morzu, a nawet nie wiedział jak dopłynąć do domu. Tak, sensowniej byłoby najpierw zabrać się za jakieś tymczasowe schronienie. Najpierw więc zaczął ścinać długie, jak najbardziej proste gałęzie.