Trujący Szczyt
-
Kuba1001 Vader:
Każdy argument, żeby pozbyć się intruza, jest dobry, a przynajmniej według Nagów. Niemniej, dotarłeś na pokład, a gdy tylko się tam znalazłeś, okręt popłynął jak najszybciej i jak najdalej od tego miejsca.
Radio:
Omal nie odniosłeś efektu lepszego niż zamierzony, ponieważ mężczyzna był tak zaskoczony, że prawie spadł z drzewa, w ostatniej chwili złapał się gałęzi, na której spędził noc. Gdy doszedł do siebie, z pełnym zirytowaniem zszedł na dół, mrucząc pod nosem. -
-
-
Kuba1001 Vader:
Skinął głową i odszedł, najpewniej do kapitańskiej kajuty, a okręt pruł dziobem wodę, kierując się na pełnych żaglach w drogę powrotną wprost do Gilgasz.
//Zmiana tematu. Zacznę Ci, gdy będziesz na miejscu.//
Radio:
Udało się. Może i wyglądał na twardziela, ale mięso miał całkiem miękkie. -
-
-
-
Radiotelegrafista‐ Dobra robota, weź to połóż gdzieś, a ja poszukam miejsca w którym można by z tym ogniem się w sumie rozbić. ‐ Jak powiedział, tak też zrobił. Zabrał się za poszukiwanie miejsca osłoniętego od wiatru przez drzewa czy inne osłony naturalne, a także zapewniającego nieco wolnej przestrzeni. Miejsce to nie mogło też być w zbytniej odległości od morza.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001 ‐ A jak nam zatopią tę łupinkę?! ‐ żachnął się przerażony Drogomir, niemalże dławiąc się mięsem, mając na myśli zapewne korsarzy patrolujących okoliczne wody. ‐ Jeden bełt z balisty i po nas! A zresztą, po co mieliby do nas strzelać, jak mogą nas zabić z łuków albo zwyczajnie staranować i zatopić?
-