Miasto Axer
-
-
-
Bilolus1
Baron stanął w drzwiach zmarszczył brwi i ruszył do środka wzdychając ciężko, spojrzał po wszystkim po czym przyje**ł w cokolwiek co było najbliżej swoją opancerzoną pięścią, aby skupić na sobie uwagę.
‐ Samemu pójdę ku*wa pod Kvatch, dość mam czekania i siedzenia w stolicy na dupie, jeśli Elfy myślą że są w stanie pokonać moją armię, to dam im lekcje życia…‐ głos Barona brzmiał stalą, i siłą woli ‐ patrzył po każdym w pomieszczeniu ze zmarszczoną brwią ‐.
-
Kuba1001
Kebab:
O ile wieśniacy byli zbyt przygnębieni, tudzież nie mieli ochoty na grę, to dobrałeś sobie Drigę, Zorna i Vrogaka, którzy na partyjkę zawsze byli chętni.
Makaroniarz:
‐ Mam dużo kolegów, ale żadnego w tym samym biznesie co mój, przyjaźń nie przynosi złota, pamiętaj.
Bilo:
Równie zszokowani, co uradowani, byli wszyscy, których tam zastałeś, a więc burmistrz Axer, Thane, Thorgrim i tamten dyplomata, którego pamiętasz, gdy chciałeś dowiedzieć się czegoś o Szarych Krasnoludach po powrocie na powierzchnię. Poza tym było tam kilku Twoich gwardzistów, a także nieznany Ci brodacz, choć był nim tylko z nazwy, gdyż to pozbawiony brody Krasnolud trzymający się raczej na uboczu grupy.
Thorgrim jako pierwszy wystąpił z szeregu i Cię pozdrowił, a za nim reszta, później zaś zaprosił Cię do stołu, nad którym rozwleczono mapy Twojego królestwa i całego Elarid w różnych wariantach.
‐ Panie, nasza sytuacja jest nieciekawa. ‐ powiedział Thane. ‐ Generał Dagna wciąż walczy z Najmroczniejszymi Elfami w Żelaznych Kuźniach i nie mamy z nim kontaktu… Podobnie ma się sprawa z admirałem Cobblem, który po agresji Drowów na nasze państwo zebrał wokół siebie armadę złożoną z kilkunastu okrętów i kilkuset żołnierzy, wspartych jednostkami piratów, korsarzy i najemników, a później odpłynął na ich wybrzeże… Ostanie wieści mówią o tym, że odniósł sporo sukcesów w kilku morskich potyczkach oraz sieje śmierć i zniszczenie na wybrzeżu, paląc, grabiąc, gw**cąc i mordując. Podobno skontaktował się też z Goblinami, które pragną wyrwać swoje państwo spod mrocznoelfiej okupacji… Główne siły wroga wciąż stoją pod Fortem Kvatch, jak na razie go nie zdobyli, ale bez pomocy obrońcy długo nie wytrzymają. Wiadomo nam, że Mroczne Elfy wspomagają liczne zastępy niewolników i potworów, w tym podobno przynajmniej jeden Smok Cienia… Innymi problemami są bandyci, zawsze było ich tu pełno, ale Drowy zaoferowały im złoto i udział w łupach, więc po prostu nie mogli się nie zgodzić i dołączyli do ich armii. Razem z łupieżczymi bandami złożonymi z Goblinów i Worgenów palą, grabią i mordują, zniszczyli już wiele wsi, a nawet kilka miast… Również Orkowie ostatnio się rozzuchwalili, wielu ich najemników szarpie nasze siły, jednakże większość zebrała się w jednej ze zdobytych górskich fortec, niejakiej Warmudze, do której już zapewne dotarły nasze siły interwencyjne złożone ze zwykłych żołnierzy oraz oficerów, bombard, Magów i Gigantów… Jakieś pytania, panie? Rozkazy? -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
CC4:
//Domyśliłem się, zwłaszcza po tak długiej przerwie w odpisach.//
Kebab:
Wszyscy wyłożyli swoje karty i widać, że nie byli zadowoleni, kiedy Driga ukazał im ustawienie zwane jako poker królewski, którego też nie masz szans przebić… Cholerny szczęściarz…
Makaroniarz:
Miałeś tam łóżko, małą szafkę nocną, świecę, okno wychodzące na główny rynek, szafę i kufer, ale niewiele więcej. Również w samych meblach nie znalazłeś nic ciekawego, niestety nikt nie zapomniał zabrać schowanego tu wcześniej ekwipunku. -
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
Mimo panującego na dole gwaru, nieodłącznego dla każdej karczmy, a zwłaszcza krasnoludzkiej, po jakimś czasie zasnąłeś, budząc się dopiero z samego rana.
Kebab:
Już właściwie miało dojść do kolejnego rozdania, gdy nagle do karczmy wbiegł jeden z chłopów, stając w progu i patrząc się na wszystkich nieprzytomnie. Wyszeptał coś tak cicho, że nie byliście w stanie go usłyszeć, a później padł na wznak do środka, z trzema strzałami sterczącymi w jego plecach. Większość ludzi natychmiast zaczęła szukać schronienia, tylko jeden, zbrojny w zabrane łupieżcom tarczę, włócznię i jednoręczny mieczyk ruszył do wyjścia, a za nim pięciu brodaczy, z czego dwóch miało dwuręczne topory, jeden dwuręczny młot, a pozostali ‐ jednoręczny topór i tarczę. Niewiele myśląc, Orkowie dopili swoje trunki, dobyli broni i również ruszyli na zewnątrz, skąd powoli zaczynały dochodzić odgłosy walczących, rannych i umierających. -
-
Kuba1001
Nie tylko Worgeni, bowiem do ataku rzuciła się cała menażeria: Frontem nacierali właśnie oni, zbrojni w różną, ale przynajmniej dobrą, broń białą i spore tarcze, za nimi posuwały się oddziały lekkozbrojnych i lekko opancerzonych zielonych debili, a za nimi ustawili się worgeńscy kusznicy i goblińscy łucznicy, próbujący jakoś wspomóc swych pobratymców z piechoty. Uzupełniała to szarża z gór, dosłownie: Drugim krańcem drogi, o wiele węższym niż ten, którym nacierała reszta sił, rzuciły się do walki jednostki wilczych jeźdźców, którzy również mieli na sobie lekkie pancerze i hełmy, a dysponowali włóczniami, oszczepami, mieczami jednoręcznymi, tarczami, łukami i strzałami. Uzupełniała to wspierająca natarcie, schodząca z góry, grupa pół tuzina Wielkich Pająków. Chłopi, którzy nie mieli zamiaru walczyć, już dawno uciekli, ukryli się lub zginęli od ostrzału. Krasnoludy i Orkowie z Ogrem na czele ruszyli na wrogą piechotę, pozostawiając prowizorycznie dozbrojonym ludzkim wieśniakom na czele z ich przywódcą wilczych jeźdźców oraz pająki. Chłopi ustawili się w jako‐taką formację obronną, w końcu każdy miał włócznię, tarczę i jakąś broń pomocniczą z własnych zbiorów, wykutą przez kowala bądź ukradzioną martwym wrogom z poprzedniego najazdu. Kilka Goblinów, wilków i jeden pająk już padło trupem, dzięki celnemu ostrzałowi z łuku mężczyzny, ale pozostali zbliżają się nieubłaganie i kwestią sekund jest, aż kawaleria wpadnie na chłopów, a potworki dołączą do nich niewiele później. Wypadałoby coś zrobić.
-