Miasto Axer
-
-
Kuba1001
Skinął głową, a gdy podpisałeś dokumenty, niezwłocznie wyszedł, aby przekazać je dalej i puścić w ruch tę wielką machinę, jaką dumnie nazywałeś swoim królestwem.
Pierwszy wszedł poseł Szarych Krasnoludów, więc pewnie Ork czy też inny wysłannik Hordy czekał na zewnątrz na swoją kolej.
Nie widziałeś wielu Szarych Krasnoludów w swoim życiu, ale ten nie różnił się wiele od tych, z jakimi miałeś okazję obcować. Miał długą niemalże do ziemi, szarą brodę, oczy tego samego koloru, sękate i surowe rysy twarzy, typowe dla wszystkich brodaczy, niezależnie od tego, czy żyją oni pod powierzchnią czy na niej. Odziany był w elegancki strój, na który składały się wypolerowane buty, dobrze skrojone spodnie, koszula, pod którą najpewniej znajdowała się też kolczuga czy inne ochronne odzienie, oraz czarny płaszcz z futra jakiegoś nieznanego Ci zwierza.
‐ Witaj, królu powierzchniowych Krasnoludów. ‐ powiedział nienagannie w Twojej mowie, choć z charakterystycznym akcentem. Z pobytu w mieście Battlehammer pamiętałeś, że często Szarzy mieli w zwyczaju kaleczyć Twój język, korzystając nadmiernie z bezokoliczników, dodając własne słowa lub używając archaizmów, które w mowie zwykłych Krasnoludów już dawno wyszły z użycia lub zmieniły znaczenie. ‐ Zwę się Thegmeg i jestem osobistym dyplomatą Imperatora Thaurissana, władcy Szarych Krasnoludów. Od Twych pobratymców zamieszkujących ruiny podziemnego miasta Goblinów dowiedzieliśmy się o dramatycznej sytuacji Twego kraju, więc Imperator wysłał mnie, aby negocjować warunki udzielenia Wam pomocy, w zamian za to, jak wiele zrobiliście dla nas podczas wielkiej bitwy z Goblinami. -
-
Bilolus1
‐ Witaj, kuzynie ‐ twoje przybycie, i pamięć o naszych problemach, nawet gdy wy nie musicie się już martwić swymi własnymi niesamowicie cieszy me serce.‐ zawołał do przybyłego posła, mimo że Szarzy wydawali mu się posępni, to mimo to lubił ich, jako wolny, własny i ambitny lud…ale mimo to musiał pamiętać o tej ostatniej części…‐. Nie będę też zatem dłużej trzymał cię przed powiedzeniem mi owych warunków, opowiadaj.
-
-
-
-
Bilolus1
// Do dzisiaj//
Miasto Axer stało przed tobą w pełni swej chwały i glorii, ogromne murzyska, baszty ‐ a także ciągle rozbudowy ‐ nawet tu, daleko przed miastem słyszałeś jego gwar ‐ ludzi dyskutujących o cenach alkoholu, stali, broni…bramy były szeroko otwarte, a przynajmniej pierwsze dwie ‐ w kolejnych, jedynie małe wrota w nie wbudowane zostały otwarte.
Do miasta samemu nie dotarłeś, mając dużo szczęścia poprowadził cię jakiś troszkę wstawiony krasnolud, imieniem Ruri, który kilkanaście metrów przed tobą rzygał właśnie w dół urwiska.
-
-
Hadesares
Uważnie szedłem za krasnoludem, który przedstawił się jako Ruri. Nieźle się ucieszyłem, gdy dotarłem do celu mojej wyprawy. Pożegnałem się z krasnoludem, uprzednio mu dziękując. Najlepiej by było gdzieś znaleźć mieszkanie, ale najpierw poszedłem sprzedać zdobycze z wyprawy. Większość rzeczy to jakieś duperele, lecz gdy sprzedam je wszystkie starczy mi na coś przydatnego.
-
Bilolus1
Sklepu trudno znaleźć nie było bo i tych wszędzie tona ‐ krążąc po ulicach Axer przyciągałeś trochę uwagi, chociażby wzrostem ale Krasnoludzki lud był zajęty swoimi własnymi sprawami, i nie przejmował się jednym podróżnikiem zanadtto, twoje oko przyciągnęła jednak inna rzecz ‐ a mianowicie tona wojsk, ciężko opancerzeni wojacy, w na oko mistrzowskich pancerzach ciągnęli w stronę rynku głównego, ty zaś ‐ znalazłeś się tuż przed drzwiami lombardu, gdzie i rupiecie możnaby sprzedać.
-
-
-
-
-
-
-
-
Bilolus1
Przez chwilę wyglądał na skołowanego, jakby tylko swoją pewnością zazwyczaj miał przekonywać zwyczajowych gości lokalu ‐ widząc twoje zażarcie skinął głową ponownie.
‐ Panie ja tu widze tą branzolete, przecie coś takiego to wymiętoiłżeś chyba jakiemu ludzkiemu kowalowi…dam ci stówe za nią…a za te tu zielska to eh…czterdzieści, więcej za nie nie dam bo co ja alchemik?
-