Miasto Hunder
-
-
wiewiur500kuba
‐ Wmówisz innym olbrzymom, że to Ty powinieneś zostać Królem, bo w końcu Ty zorganizowałeś atak. Dodatkowo, możesz im mówić, że będą mogli siedzieć u Twego boku jako jacyś bohaterowie. I Ty i Oni będziecie mieć pod dostatkiem urodziwych Olbrzymek, ponieważ zrobiliście coś wielkiego, a panienki lubią królów i bohaterów. // To poprzednie to dobrze napisałem, czy nawet Ty nie załapałeś?//
-
Kuba1001
Max:
Uzbrojenie służyło bardziej do rozprawiania się z wielorybami lub dużymi rybami morskimi, niż z potworami lub piratami, tak więc było to aż tuzin balist przystosowanych do miotania pocisków zwykłych i harpunów oraz dwa razy tyle skorpionów, wykorzystywanych w podobny sposób. Załoga nie miała przy sobie broni, to raczej nie dziwne, bo tak musieliby codziennie, lub co kilka dni, uzupełniać swój stan osobowy, bo chyba lepiej, żeby dali sobie po pysku pięściami, niż toporami, gdy są schlani w trzy dupy, nie? Załoga dzieliła się właściwie na dwie grupy: Pracujących i niepracujących. Co oczywiste, pracujący byli trzeźwi, lub po jednym, dwóch piwkach, zaś reszta mniej lub bardziej schlana, często w trupa. Zaś rumu, czy jakiegokolwiek alkoholu, na podkładzie było mało, Krasnoludy nie marnują alkoholu. Więcej było tu potu, wody i soli morskiej, krwi, tranu i resztek ryb oraz ssaków morskich.
Wiewiur:
//Ja załapałem, Olbrzym nie :V//
‐ To dzie ten brodaty królu? -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
//Robienie zamachu na króla w jego państwie to nie zawsze dobry pomysł, a jak Cię złapią, to też nie wyjdziesz za grzywną.//
Jeśli chcesz dostrzec cokolwiek, to musisz pójść za nim, bliżej miasta, gdyż stąd nic byś nie zobaczył.
Max:
Problem był taki, że to właśnie on był spity i spał. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
No nachodzi, ale w końcu zobaczył nie tylko plecy i zgrabną dupcię olbrzyma, ale też mury miasta.
Max:
‐ Nieee, tam wieszamy na kilka godzin tych, co go obudzili, tak dla jaj. ‐ odparł.
‐ Jaja to dopiero były, jak chcieliśmy jednego ściągnąć, a on już nie żył. ‐ dodał drugi.
‐ Albo jak był martwy i ożarty od pasa w dół. ‐ dopowiedział trzeci.
‐ Albo jak w ogóle go nie było. ‐ burknął ostatni, a jego wywód zakończyła salwa śmiechów wszystkich tu zebranych Krasnali.
‐ Budzi się, jak się budzi. Ewentualnie na pół litra z kapitanem lub kolację. ‐ wyjaśnił jeden z brodatych marynarzy, gdy śmiechy już ustały. -
-
-
-
-